Lisy, kuny, daniele, dziki, czy wędrowne łosie zawsze pojawiały się w otoczonej lasami Ustce. Teraz jednak coraz częściej leśne zwierzęta wypuszczają się na miejskie łowy. I to w biały dzień.
Nie ma osiedla mieszkaniowego w Ustce, na którym nie pojawił się jakiś czworonożny mieszkaniec lasu. Na ulicy Bałtyckiej widziano dzika. Na ulicy Przylesie stałym bywalcem lis, który węszy pod balkonami nocną porą. Bawi się z kuną, ale ucieka na widok kota. Czasami przemkną też jeleniowate. Kuny biegają po podwórkach i strychach starej części miasta.
W ostatnich dniach między ulicą Darłowską a Jaśminową pojawił się młody daniel. Zwierzę wyszło na skraj lasu i z ciekawością obserwowało fotografa.
— To było bardzo bliskie spotkanie z odległości około dziesięciu metrów – mówi Mariusz, który sfotografował daniela.
Parę dni później po popołudniu w okolicy ulic Darłowskiej, Wiejskiej i Kolorowej ustczanie napotkali dzika, który całkiem spokojnie podgryzał żółte kwiatki. Białe chyba uznał za niesmaczne. Wieść się rozeszła, że locha z młodymi wędrowała też w pobliżu kościoła Św. Ojca Pio.
W tym samym czasie w tej okolicy pojawiła się para danieli. Znajome zwierzę z obrzeża lasu w okolicy ulicy Darłowskiej tym razem zwiedzało parking w towarzystwie zapewne swojej łani.
Według leśników zwierzęta coraz częściej podglądają życie ludzi, przyzwyczajają się do obecności człowieka i wkraczają na tereny miast. Przede wszystkim dlatego, że to miasta wchodzą na ich teren. Wzrasta też populacja zwierząt, zwłaszcza dzików. W miastach zwierzęta znajdują pokarm, przetrząsają śmietniki, węszą pod balkonami, ale też znajdują pokarm celowo podrzucany im przez ludzi, którzy czują potrzebę opieki nad zwierzętami i są przeświadczeni, że bez niej one sobie nie poradzą.
Skutkiem tego jest dokarmianie i przyzwyczajanie zwierząt do „stołówki”, zabieranie z lasu młodych, rzekomo porzuconych przez matkę, czy oswajanie dzikich zwierząt. To jedno z zachowań tak zwanego bambinizmu. Źródłem nazwy syndromu Bambiego jest Disney’owski film animowany z 1942 roku o osieroconym za sprawą myśliwego jelonku Bambim, który powstał na podstawie powieści z 1923 roku „Bambi: Opowieść leśna» austriackiego pisarza Feliksa Saltena.
Co jednak zrobić, gdy na naszej drodze nieoczekiwanie pojawi się dzik? Nie zrywać się do ucieczki, nie wykonywać gwałtownych ruchów, lecz powoli i spokojnie się wycofać. Jeśli będzie to spotkanie oko w oko, to najlepiej stanąć w bezruchu. Mimo słabego wzroku dzik reaguje na ruch. Ucieczka może sprowokować zwierzę do ataku, a dzik potrafi rozwinąć prędkość nawet do 50 kilometrów na godzinę. Natomiast zaniepokojona locha z młodymi jest bardzo agresywna. Warchlaków nie wolno dotykać, zaczepiać, łapać, ani tym bardziej atakować. Dzików nie wolno szczuć psami, ani dokarmiać. Nawet jeśli dzik wydaje się być oswojony, to wciąż pozostaje niebezpiecznym zwierzęciem. Po prostu dzik jest dziki.