W niewielkiej wsi Płaczewo, niedaleko Wejherowa, Krzysztofa znali prawie wszyscy. Podobnie jak w pobliskim Rybnie, z którego pochodził. Mieszkańcy obu miejscowości nie kryją żalu po jego śmierci. Ze smutkiem mówią, że Krzysztof od dziecka miał ciężkie życie i nie zasłużył na tak okrutną śmierć.
Płaczewo. Krzysztof zginął straszną śmiercią. Wstrząsające słowa sąsiadów
W Rybnie pokazują nam budynek, w którym Krzysztof wynajmował pokój. Trudno oprzeć się wrażeniu, że z zewnątrz bardziej przypomina kurnik, niż budynek mieszkalny. Krzysztof mieszkał tu sam. Żył bardzo skromnie. Nie miał żony ani dzieci. Mieszkańcy opowiadają, że mama mężczyzny zmarła, a z siostrą spotykał się raczej sporadycznie.
— Pomagała mu taka «przyszywana ciocia», ona go wychowała — mówią nam mieszkańcy Rybna.
Pomimo przeciwności losu, Krzysztof — jak twierdzą mieszkańcy — radził sobie najlepiej jak potrafił.
— Był pod opieką pomocy społecznej, ale pracował, gdzie się dało, bo przecież z pięniędzy, które otrzymywał z opieki starczało mu ledwie na wynajem mieszkania. Był bardzo pracowity. Kładł kostkę brukową w jednej z firm budowlanych i chwytał się dorywczych prac u ludzi — mówi w rozmowie z «Faktem» znajoma zmarłego Krzysztofa.
«Chcieli go po prostu wykorzystać»
Sąsiedzi podkreślają, że był dobry i ufny. Być może ta ufność właśnie sprawiła, że rodzina, u której pracował, wyczuła w nim idealną ofiarę.
— Z tego co wiem, to oni chcieli wziąć na niego kredyt. Podejrzewam, że chcieli go do tego zmusić. Wziął wypłatę z pracy i następnego dnia już go nie było. Przypuszczam, że stracił przez nich pieniądze, a potem życie. Chcieli go po prostu wykorzystać — mówi nam znajoma zamordowanego 36-latka.
Tę samą wersję powtarzają również inni mieszkańcy Płaczewa. O rodzinie, u której dorabiał Krzysztof, nie mają dobrego zdania.
— Tutaj mieszka Daria i jej drugi mąż Arek. Ona z pierwszego małżeństwa ma piątkę dzieci w wieku od 2 do 9 lat. Mieszkała z nimi też jej mama. Arka wszyscy się bali, on jakiś rok, może dwa lata temu wyszedł z więzienia. Do nich cały czas przyjeżdżało jakieś towarzystwo, młodzi mężczyźni. Pili razem alkohol, były burdy. Zamykali się w tym garażu i robili libacje. Arek był agresywny, często rzucał się do bicia — mówi jedna z sąsiadek.
«Od kiedy wyszedł z więzienia, to tutaj była prawdziwa patologia»
Inny mieszkaniec twierdzi, że to właśnie Arkadiusz K. chciał nakłonić Krzysztofa do podpisania umowy kredytowej.
Od czasu jak wyszedł z więzienia, to tutaj była prawdziwa patologia. Miał dużo wódki, bo zrobił jakieś włamanie do sklepu. I podczas takiego spotkania przy alkoholu próbował nakłonić tego Krzysia do podpisania umowy, a że on nie chciał, to go zabili. I chyba ktoś musiał donieść policji, bo nie wiem skąd wiedzieli. W niedzielę tutaj zjechało pełno policji i znaleźli go — mówi jeden z mieszkańców Płaczewa.
Odkrycie było makabryczne. Ciało Krzysztofa ukryte było w dziurze zalanej betonem pod posadzką garażu.
— Na miejscu okazała się niezbędna pomoc strażaków z Państwowej Straży Pożarnej z Wejherowa i Gdańska, którzy dysponują specjalistycznym sprzętem, niezbędnym do usunięcia betonu w celu dostania się do ciała zabitego mężczyzny — przekazała asp. sztab. Anetta Potrykus z Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.
Śledczy ustalili, że do śmierci Krzysztofa doszło w nocy z 11 na 12 kwietnia 2024 r. Oznacza to, że członkowie rodziny, w tym pięcioro małych dzieci, przez ponad tydzień mieszkali obok ukrytych w garażu zwłok.
Sekcja zwłok wykazała, że Krzysztof został bestialsko skatowany przez swoich oprawców.
— W trakcie przeprowadzonej sekcji zwłok biegły stwierdził zmiany urazowe w postaci stłuczeń powłok głowy i twarzy ze złamaniem kości nosa, kości podstawy i sklepienia czaszki. Bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny był krwiak podtwardówkowy współistniejący z obrzękiem mózgu — przekazała prok. Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Pierwsze zatrzymania miały miejsce już w nocy z soboty na niedzielę, kolejne — w niedzielę i poniedziałek.
Pięć osób usłyszało zarzuty
Prokuratura postawiła zarzuty pięciu osobom, w tym 48-letniej kobiecie.
— Zarzut zabójstwa w zamiarze bezpośrednim prokurator przedstawił czterem mężczyznom w wieku 17, 23, 34 oraz 40 lat, przy czym 34-latek zarzuconego mu przestępstwa dopuścił się w warunkach wielokrotnego powrotu przestępstwa — poinformowała prok. Wawryniuk. — Poza jednym, podejrzani nie przyznają się do popełnienia zarzuconego przestępstwa. Dwaj z nich złożyli wyjaśnienia, w których nie negując udziału w samym zdarzeniu, umniejszali swoją rolę.
48-letnia kobieta usłyszała «zarzut nieudzielenia pokrzywdzonemu pomocy oraz utrudniania postępowania karnego poprzez udzielenie pomocy sprawcom zabójstwa w zacieraniu śladów oraz ukryciu zwłok».
— Sąd uwzględnił wszystkie wnioski o areszt — przekazała «Faktowi» prok. Grażyna Wawryniuk.
/9
— To był taki spokojny i pracowity człowiek. Z tego co wiem, to oni chcieli wziąć na niego kredyt. Podejrzewam, że chcieli go do tego zmusić. Wziął wypłatę z pracy i następnego dnia już go nie było. Przypuszczam, że stracił przez nich pieniądze, a potem życie — mówi «Faktowi» znajoma Krzysztofa C. († 36 l.)
/9
Mieszkańcy są wstrząśnięci brutalną zbrodnią, do której doszło w ich spokojnej wsi.
Członkowie rodziny, w tym malutkie dzieci, przez ponad tydzień mieszkali obok ukrytych w garażu zwłok.
/9
W niewielkiej wsi Płaczewo, niedaleko Wejherowa, Krzysztofa znali prawie wszyscy. Podobnie jak w pobliskim Rybnie, z którego pochodził. Mieszkańcy obu miejscowości nie kryją żalu po jego śmierci.