Poruszające, co dzieje się po śmierci Lizy. Ten obraz powtarza się na każdym kroku

‭Do dramatu doszło w niedzielę, 25 lutego, kiedy młoda kobieta wracała ze spotkania z przyjaciółmi. Szła do domu ul. Żurawią, gdy nagle — na wysokości nr 45 — nieznany napastnik w kominiarce, który od pewnego czasu musiał iść za nią, wyciągnął nóż, przystawił go jej do szyi i wciągnął ją do bramy.

Dramat w centrum Warszawy. Liza przechodziła przez piekło, nikt nie reagował
Mężczyzna najpierw zaczął ją dusić, a później brutalnie zgwałcił. Tuż obok — gdy młoda kobieta przechodziła przez piekło — toczyło się zwyczajne życie. Nikt z przechodniów jednak nie zareagował.

Dwie przechodzące tamtędy kobiety miały zeznać na policji, iż myślały, że w bramie para uprawia seks. Nie podejrzewały, że rozgrywa się tam potworny dramat.

Napastnik zostawił Lizę nagą i nieprzytomną na klatce schodowej nr 47. Dopiero nad ranem znalazł ją tam dozorca. Młoda kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala, gdzie przez kilka dni walczyła o życie. Nie odzyskała przytomności. Zmarła w piątek, 1 marca.

Młoda kobieta zmarła w szpitalu. Dorian S. przyznał się do winy
Gwałciciel został zatrzymany kilka godzin później, gdy wychodził z wynajmowanego na Mokotowie mieszkania. 23-letni Dorian S. usłyszał zarzuty rozboju, przestępstwa na tle seksualnym oraz usiłowania zabójstwa z użyciem niebezpiecznego narzędzia, za co grozi mu dożywocie. Niewykluczone jednak, że po śmierci Lizy prokurator zmieni zarzuty.

Jak nieoficjalnie ustalił reporter «Faktu», Dorian S. w trakcie przesłuchania przyznał się do tego, co zrobił. Na początku tłumaczył, że chciał kobietę nastraszyć i okraść, bo potrzebował pieniędzy. Potem twierdził, że nie pamięta, co się stało. Śledczy cały czas pracują nad tą sprawą i sprawdzają krok po kroku każdy wątek.

Mężczyzna przebywa w areszcie tymczasowym. Echa tej tragedii wciąż jednak nie milkną. Ulicami Warszawy w środę, 6 marca przeszedł cichy marsz pod hasłem: «Miała na imię Liza». «Lizaweta szła sama. Teraz musimy pójść wszyscy» — podkreśliły organizatorki.

Poruszające obrazy w stolicy. «Każda z nas mogła być Lizą»
Kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy — uczestnicy marszu jeszcze przed godz. 18 tłumnie zaczęli zbierać się przy ul. Żurawiej 47. W miejscu, gdzie doszło do dramatu, wciąż znajdują się plansze z napisem «Zmarła Liza po bestialskim gwałcie w tym miejscu. [*] Nikt nie zareagował», «Stop kobietobójstwu», świeże kwiaty i znicze.

Każda z nas mogła być Lizą. Znamy ten lęk, kiedy musimy po zmroku wyjść z domu

— te przeszywające słowa padły już na początku zgromadzenia.

— My po prostu chcemy bezpiecznie wracać do domu. Liza nie wróciła — dodała pierwsza z mówczyń, Maja Staśko. Podkreśliła też, że marsz ma na celu nie tylko upamiętnić tę tragicznie zmarłą młodą kobietę, ale wszystkie osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej.

— Marsz jest milczący, ponieważ Liza nie krzyczała. Nie krzyczała, ponieważ była nieprzytomna. Osoby po przemocy nie zawsze krzyczą. Nie zawsze mogą krzyczeć. Także dlatego, że doświadczają wyparcia lub dysocjacji — podkreśliła Maja Staśko.

Kiedy one nie mogą dobyć głosu, my jako społeczeństwo mamy obowiązek to zrobić

— dodała.

Jej przemowie towarzyszył przeszywający dźwięk syren przejeżdżających nieopodal samochodów służb. Na tym tle słowa: «Reagujmy, wspierajmy, zróbmy tak, żeby ten świat był bezpieczniejszy» wybrzmiały jeszcze mocniej.

Milczenie nie jest zgodą

— podkreślały organizatorki.

— Nie chcemy bać się wychodzić na ulice. Nie chcemy, by bały się tego nasze córki. Nie chcemy, by bały się tego osoby, które przyjeżdżają do Polski, po to, by znaleźć bezpieczeństwo, swoje miejsce. Liza nie zapomnimy — zakończyła Maja Staśko.

— Nazywam się Agnieszka Czerederecka, jestem z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Nieraz krzyczałyśmy na tych ulicach: «Nigdy nie będziesz szła sama». Przepraszam Cię Lizo, że byłaś wtedy sama. Przepraszam — powiedziała kolejna mówczyni.

Przemówienia odbywały się w języku polskim, białoruskim i ukraińskim. Działaczki z tych trzech krajów, które codziennie pomagają osobom po gwałtach, opowiedziały, jak wyglądają ich działania i gdzie szukać pomocy. Białoruski chór zaśpiewał przeszywającą pieśń żałobną, a potem marsz ruszył pod Pałac Kultury.

Milczący marsz przeszedł ulicami Warszawy.

/9

Kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy — uczestnicy marszu jeszcze przed godz. 18 tłumnie zaczęli zbierać się przy ul. Żurawiej 47.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *