Widziałeś pacjenta przywiezionego karetką? Wygląda jak bezdomny, powiedz mi? Chłopaki z ambulansu powiedzieli mi, że do takich ludzi się nie jeździ, ale skrupulatni ludzie znaleźli go na ławce. Wezwali karetkę i upewnili się, że go zabrali, więc przywieźli go do nas!
- I co teraz?
- Nic, cóż, udzielono mu pierwszej pomocy i wyprowadzono na korytarz, żeby się położył. Ale starsza siostra się zaniepokoiła, jutro rano mamy kontrolę, kazała nam go zabrać na trzeci oddział, wszyscy inni są zajęci — sanitariuszka pchnęła wózek i pociągnęła ją dalej.
— Prosili, żeby nikogo tam nie umieszczać, czy babcia płaciła za takiego gościa jak on? – zdziwiła się pielęgniarka
„Kazali mi to zabrać, więc biorę, chodźmy pomóc ci to przenieść!” — sanitariusz wniósł nosze na oddział, on i pielęgniarka przenieśli z niego chudego człowieczka do łóżka i opuścili oddział…
Borys Iwanowicz lekko otworzył oczy – Panie, gdzie on jest? Czy to naprawdę jest w szpitalu?
Tutaj znowu mamy szczęście, ktoś drży i trzęsie się o swoje życie, ale od dawna niczego nie chciał. Wiadomo, że nic dobrego już się nie wydarzy. I tak nie było. I z jakiegoś powodu został uratowany, nawet nie zapytał!
Szkoda, że nie zamarzł na ławce, to nie ma sensu…
Ktoś jęknął w sąsiednim łóżku.
Borys Iwanowicz podniósł się na łokciu, czując mdłości ze słabości, dawała o sobie znać stara kontuzja.
W półmroku oddziału zobaczyłem faceta, sąsiada, który miał na myśli jego na oddziale. Wydaje się, że śpi, ale jęczy i wydaje się, że coś mówi przez sen.
Borys Iwanowicz słuchał, facet cicho zawołał: „Tato, tato, ojcze, podaj mi rękę!” Podaj mi rękę, czy to trudne? Może widzimy się pierwszy i ostatni raz, a ty zdaje się, że tego nie słyszysz? Podaj mi rękę, słyszysz?
Borys Iwanowicz rozejrzał się — może powinien do kogoś zadzwonić? Tak, nogi ci się trzęsą, mówią, że teraz w szpitalach na ścianie są przyciski do wezwania pomocy? Ale gdzie oni są?
Przeszukałem ścianę i nie znalazłem. Wstał, opierając się o stolik nocny, nogi go nie zawiodły. Podszedł do sąsiedniego łóżka, usiadł na krawędzi i cicho ujął faceta za rękę. Wydaje się, że śpi, nawet nie jest to jasne, oczy ma zamknięte, ale przestał jęczeć.
Uśmiechnął się i uścisnął dłoń Borysa Iwanowicza: „No cóż, mama powiedziała, że nie żyjesz, ale ja wiedziałem, wiedziałem, że żyjesz, wiedziałem!”
Borys Iwanowicz rozejrzał się — dookoła było cicho. I facet przestał jęczeć, zaczął równomiernie oddychać, rozluźnił rękę i zapadł w sen rekonwalescencji.
Borys Iwanowicz ledwo dowlókł się do łóżka.
Chłopak jest bardzo młody, może mieć dwadzieścia lat. Eeee, kiedyś był taki sam, marzył o szczęściu, ale go nie dostał.
Mimo że jego rodzice przez całe życie mieszkali w starym pięciopiętrowym budynku. I nigdy nie było wielkiego bogactwa, ale kochali się i byli szczęśliwi aż do ostatniego dnia.
I mały Borya był szczęśliwy, ale potem nic mu nie wyszło.
Nigdy się nie ożeniłem. Chociaż może ma gdzieś syna, który też we śnie tak nazywa swój folder: „Tato, tato!”
A może nie, kobiety rodzą swoich bliskich, ale nikt go nie kocha.
Chociaż kłamał, Tanya była sama.
Chciał się z nią nawet ożenić; zbliżał się już do czterdziestki. Pomyślałem – to jest to, szczęście nadeszło, ale nie, myliłem się!
Borys Iwanowicz westchnął ciężko i dlaczego znowu sobie przypomniał?
Następnie szef zaproponował, że dostarczy mu tajny ładunek w dzień wolny. Za dobre pieniądze, a Borys potrzebował wtedy pracy na pół etatu na wesele, natychmiast się zgodził.
Poszedłem sam, taka była umowa. Jednak już w połowie drogi zatrzymały go trzy samochody.
Wyrzucili go z ciężarówki i uderzyli w głowę. Załadowali ładunek na siebie i podpalili ciężarówkę.
Kazali mu zniknąć, jeśli się wyczołga, niech wszyscy myślą, że spłonął wraz z ciężarówką. Inaczej jego bliscy nie przeżyją!
Od tego czasu Borys Iwanowicz nigdy więcej nie widział swojej matki, ojca ani Tanyi. Pojechał daleko, kupił dokumenty i zniknął dla wszystkich.
Właściwie to potajemnie wysłał matce pieniądze, może domyśliła się, że to od jej syna.
Mieszkał w małym miasteczku, naprawiał samochody, był to dochodowy biznes. Zaoszczędziłem trochę pieniędzy i wróciłem do domu, mimo wszystko, tyle lat minęło!
Ale jest już za późno.
Ich stary dom nadal stoi, ale w mieszkaniu mieszkają już inni ludzie.
Znalazłem grób moich rodziców i rzekomo został tam pochowany razem z nimi. Tak jest napisane – śpij dobrze, drogi synu!
A Taneczka, mówią, wyszła za mąż i gdzieś wyjechała…
Gdy Borys Iwanowicz wspominał, rozgrzał się w szpitalnym łóżku i zasnął jak jego sąsiad w głębokim śnie…
Rano obudził go jakiś hałas.
Starsza kobieta zapytała zmęczonym, ale oburzonym tonem: „Dlaczego ten mężczyzna został do niego przeniesiony?” Pytałem, chłopak musi dojść do siebie, ma wstrząśnienie mózgu, potrzebuje odpoczynku!
- Nie martw się, może to zbieg okoliczności, ale facet z dnia na dzień poczuł się lepiej! Czasami tacy pacjenci wracają do zdrowia wolniej, gdy są sami. Ale ten człowiek jest cichy, słaby, prawie zamarł, nie ma siły hałasować, nie będzie się wtrącał! — lekarz ujął kobietę za łokieć i wyprowadził z sali.
Borys Iwanowicz obejrzał się i zobaczył, że facet już się obudził i uśmiechał się,
- Dzień dobry! A dzisiaj śnił mi się ojciec, którego nigdy nie znałem. Prawie spadłam z klifu, a on wyciągnął do mnie rękę i wyciągnął mnie, taki dobry sen! Mama bardzo się martwi, jechałem z kolegą i stracił panowanie nad pojazdem. No cóż, zderzyliśmy się z drzewem, cóż, prędkość była niewielka, kolega ostro zahamował. Mój ojciec był kierowcą ciężarówki, on i moja mama pobrali się późno. Urodziłam się, a tata odleciał samolotem i tyle! Jego ciężarówka przewróciła się, jechał w złej pogodzie, chciał dorobić. Dlatego mama nie pozwala mi prowadzić samochodu i nie mamy jeszcze na to pieniędzy” – facet mówił tak swobodnie, jakby chciał sprawić przyjemność Borysowi Iwanowiczowi.
Było to nawet przyjemne; od dawna nikt nie chciał go zadowolić.
- Więc to twoja matka przyszła? „Myślałem, że to twoja babcia, wybacz” – zdziwił się Borys Iwanowicz.
„Ona nie jest stara, po prostu wychowała mnie sama, a ja dorastałem i działałem jej na nerwy, teraz tego żałuję”. A ja po prostu poszłam do pracy — a teraz ten wypadek. A pensja mojej matki jest niewielka i grożą jej obcięciem. I nawet nie jest jeszcze na emeryturze, a już daje pieniądze lekarzom, bardzo się boi, że mnie straci. Powiedziałem jej, że nie ma takiej potrzeby, ale czy możesz ją przekonać?
- Jak masz na imię? Jestem Borys Iwanowicz.
- Anton.
- No, Antocha, wracaj szybko do zdrowia! A potem w nocy tak jęczał, że się przestraszyłam, myślałam, że muszę wezwać pomoc! I nie każ więcej tak cierpieć swojej mamie, ona zna twoją matkę… No cóż, w ogóle matka to matka, dała ci życie i ot co! — Borys Iwanowicz poczuł, że pieką go oczy, jak w dzieciństwie. Wstał i zatoczył się do środka