– Gdy moja żona umierała przygnieciona jego samochodem, on zbierał części limuzyny z ulicy. Nie ratował ich. Nie zadzwonił nawet na pogotowie. Czy tak postępuje lekarz? – pyta młody wdowiec. Skandalicznym zachowaniem laryngologa zajął się sąd lekarski w Bielsku-Białej.
Andrzej Rodak od czterech lat walczy o sprawiedliwość. To wyboista i trudna droga. Jednak pan Andrzej nie poddaje się. – Robię to dla żony, zmarłych dzieci, żebym mógł sobie spojrzeć w twarz – mówi młody mężczyzna.Do wypadku doszło 22 października 2020 r. w Gilowicach pod Żywcem. Krzysztof S., lekarz z sąsiednich z Łodygowic, jechał do pracy. – Szliśmy poboczem do sąsiadów na kawę. Hyundai dosłownie zmiótł moją Gosię i Laurę – wspomina pan Andrzej. 36-letnia Gosia zginęła na miejscu. Laura (†3 l.) zmarła w szpitalu cztery dni po wypadku.Ofiar wypadku w Gilowicach mogło być więcej. Medyk broni się
– Śmierć poniosło też nasze przyszłe dziecko. Gosia była w drugim miesiącu ciąży. Byłoby ofiar więcej. Cud, bo najmłodsza córeczka Rita została w domu z dziadkami – dodaje pan Andrzej.Krzysztof S. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Podczas procesu wielokrotnie zmieniał swoje wersje, podając zaskakujące przyczyny wypadku. Utrzymywał, że wybiegł mu na drogę pies. Innym razem, że oślepiło go słońce. Powoływał się na zły stan zdrowia, hipoglikemię. Innym razem na powikłania związane z przebytym koronawirusem. Tłumaczył, że schorzenia te mogły mieć wpływ na jego zachowanie, w tym na nieudzielenie pomocy poszkodowanym.Biegli wykluczyli te powody. Przyczyną wypadku było przekroczenie prędkości. Przy ograniczeniu do 50 km na godz. Krzysztof S. miał jechać 67 km na godz.
Pokątne tłumaczenia laryngologa z Łodygowic
Sąd skazał go dwa lata temu na dwa i pół roku więzienia. Jednak lekarz po wyroku nie trafił za kraty. Sąd zgodził się na odroczenie kary z uwagi na jego stan zdrowia. Zażalenie złożyła prokuratura. Sąd odwoławczy w lipcu ub. r. nie zgodził się na odroczenie kary. Krzysztof S. przebywa obecnie w areszcie w Wojkowicach.
– Nie mogę powiedzieć o sprawcy, że jest człowiekiem. Pozbawiony jest wszystkich skrupułów. Dla niego moja żona i córka były «przeszkodami». Tak wypowiadał się o nich przed sądem – stwierdza Andrzej Rodak.
Nie ratował ludzi. Sąd lekarski wymierzy mu karę
Dwukrotnie lekarzem i jego zachowaniem zajmował się Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Bielsku-Białej. Po raz pierwszy na wniosek prokuratury. Sprawę umorzono. Pan Andrzej nie składał broni. Złożył zawiadomienie po raz kolejny. W lipcu tego roku uznano, że lekarz podczas wypadku zadbał jedynie o swój pojazd, co wskazuje na to, że mógł dopuścić się naruszenia godności zawodu. Postępowanie zakończone zostało w ub. tygodniu.Sąd lekarski zdecyduje o wymiarze kary. Zgodnie z przepisami może to być pouczenie, kara finansowa, zawieszenie lub pozbawienie funkcji lekarza. Decyzja jeszcze nie zapadła.
/6
Andrzej Rodak (40 l.) z Gilowic jest wdowcem od czterech lat.
/6
Krzysztof S. (71 l.), laryngolog z Łodygowic, wjechał w ciężarną i czteroletnią dziewczynkę. Ofiary nie przeżyły.