Wszystko wyglądało makabrycznie. Świadkowie widzący jak auto pędzi na kobietę prowadzącą wózek, aż zaciskali powieki, bojąc się, co za chwilę zobaczą…Całe uderzenie przyjęła na siebie mama dzieci: 5-letniej dziewczynki i 1,6-rocznego chłopca. Kobieta zrelacjonowała nam przebieg dramatycznych wydarzeń. Jej relacja jest naprawdę poruszająca.
Samochód uderzył w rodzinę na chodniku
—Tego dnia akurat wracałam z ogrodu mojej mamy do domu. Samochód nadjechał z tyłu. Uderzenia nie pamiętam — mówi reporterowi «». Kobieta upadła na chodnik, mocno uderzyła się w głowę. —Następne co pamiętam to krzyk: mój, moich dzieci. Wstałam, walczyłam z całych sił, żeby nie upaść. Kręciło mi się w głowie, ledwie mogłam ustać na nogach. Ale krzyk moich przerażonych dzieci nie pozwolił mi upaść. Chyba adrenalina spowodowała, że nie znalazłam się ponownie na ziemi — przyznaje.Do słaniającej się kobiety podbiegły już w tym momencie osoby, które chciały jej pomóc. — My się tu wszyscy znamy. Dalej pamiętam, jak moja znajoma Asia mówiła do mnie: nie ruszaj się, nie ruszaj. Ponoć jako pierwszy pomógł mi jakiś Ukrainiec, który szedł akurat w moją stronę z zakupami z pobliskiej Biedronki. Widział, co się dzieje, jako pierwszy udzielił mi pomocy. Jego niestety nie pamiętam — wspomina kobieta. — Zaczęłam patrzeć na wszystko bardziej świadomie, kiedy była przy nas Asia. Wzięła na ręce moją 5-letnią córkę. Mała bardzo płakała. Jakaś inna Ukrainka wyciągała mojego synka z wózka. Był zaklinowany pogiętym kołem pod zderzakiem auta — mówi cudem uratowana kobieta.Opatrzność musiała czuwać nad ofiarami wypadku. Tu naprawdę mogło dojść do tragedii. — Pamiętam moment, gdy ktoś chciał odsunąć od samochodu wózek, ale nie dał rady odczepić go od auta. Dzięki Bogu ten kierowca musiał hamować, bo gdyby nie próbował się zatrzymać, poleciałby z wózkiem wczepionym pod zderzak prosto w pole — opowiada kobieta.
Z relacji świadków wynika, że mama, upadając, odepchnęła w bok swoją córkę, chroniąc ją przed uderzeniem. Nie przypomina sobie tego momentu, ale tłumaczy, jak mogło do tego dojść. —Zawsze uczulałam córkę na to, żeby szła, trzymając się wózka, ale nie od strony ulicy. Gdyby tak było, pierwsza znalazłaby się pod samochodem. Uderzenie poszło w mój lewy bok. Przypuszczam, że przewracając się, odepchnęłam ją dalej — relacjonuje.
Pijany kierowca przepraszał za to, co zrobił
Kobieta ma żal do kierowcy o to, że doprowadził do tego nieszczęścia. Mogło ono kosztować życie jej i jej dzieci. Ale o sprawcy mimo to nie mówi źle. — Słabo go znam, ale skłamałabym, gdyby powiedziała, że źle się zachował po wypadku. Usłyszałam od niego kilkanaście razy «przepraszam». To on zadzwonił pod 112, nie uciekł z miejsca, przyznał się do winy. W sumie to niecodzienne zachowanie. Tyle że po jego przeprosinach mi niewiele… Po prostu cieszę się, że żyjemy — podsumowuje.Jako że żadna z osób uczestniczących w zdarzeniu nie odniosła poważniejszych obrażeń, policjanci zakwalifikowali je jako kolizję. —Sprawca w momencie zdarzenia był pijany i miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Teraz za jazdę samochodem w stanie nietrzeźwości, grozi mu do trzech lat więzienia i utrata prawa jazdy — informuje Karolina Seemann z Komendy Policji w Kołobrzegu.— Poza tym odpowie on przed sądem również za spowodowanie kolizji, za co grozi mu wysoka grzywna — dodaje./6
Na szczęście próbował wyhamować przed mamą z dziećmi.
/6
Uderzył kobietę, powodując jedynie niegroźne obrażenia.
/6
Mężczyzna miał dwa promile alkoholu w organizmie.
/6
Zdarzenie zostało potraktowane jako kolizja.