Córka Monika Sz. (†46 l.) i wnuczka Sandra Sz. († 28 l.) przeprowadzały Zofię L. († 72 l.) przez ruchliwą drogę wojewódzką przebiegającą przez Kargową. Chwilę wcześniej bawiły się jeszcze na festynie. Zostało im już niewiele jezdni do pokonania. Nie zdążyły. Przechodziły w niedozwolonym miejscu, ale wszyscy tam przechodzą, jak mówią nam mieszkańcy, a przejścia dla pieszych nie ma. Uderzył w nie Jakub G. (22 l.) mieszkaniec Kargowej. Jechał tylko po paliwo na stację. Żadna z kobiet nie przeżyła tego strasznego wypadku.
Babcia Zosia niedawno przeszła operację wszczepienia bajpasów. Była jeszcze słaba. – Widzieliśmy ją, jak powolutku wychodziła codziennie na spacer ze swoim pieskiem, ale nie była niesprawna – mówią sąsiedzi. – Ja przeżyłem z nią 25 lat, straciłem żonę w jednej sekundzie. Jak mam żyć? Taka tragedia – mówi zrozpaczony mąż kobiety Andrzej L. Niewiele wie o wypadku, nie wie, kiedy rodzina będzie mogła wyprawić pogrzeb. Rodzina jest zdruzgotana, bo to będzie potrójny pogrzeb.
72-letnia mieszkanka Karszyna zapisała się w pamięci ludzi, jako wiecznie uśmiechnięta, zgodna, dobra osoba. – Często tu do lasu na grzyby chodziła, to złota kobieta była – mówi jeden z sąsiadów. – Mieszkaliśmy obok siebie przez wiele lat i nigdy nam się nie doszło do żadnego sporu. To była naprawdę wyjątkowo dobra osoba – wspomina panią Zofię sąsiadka.
Babcia Zosia zginęła po festynie w Kargowej
Babcia Zosia najbardziej była dumna z wnuków. – Bardzo się cieszyła, bo w maju urodził się jej najmłodszy, jedenasty prawnuk. Była taka dumna. Wnuki miała dorosłe, a prawnuki były jej oczkiem w głowie – opowiada „Faktowi” sąsiadka rodziny. Pomimo tego, że życie jej nie rozpieszczało, to nigdy nie narzekała, zawsze była uśmiechnięta, uczynna i życzliwa. Pierwszego męża straciła w wypadku. Doczekali się wspólnie czwórki dzieci. – Kilka lat temu sama miała wypadek z drugim mężem, długo dochodziła do siebie, ale teraz już było dobrze – dodaje sąsiadka. Przyznaje, że śmierć pani Zofii, jej córki i wnuczki poruszyła całą wieś.
Zofia L. († 72 l.) razem z córką Moniką Sz. († 46 l.) pojechały w sobotę, 1 czerwca do oddalonej o kilka kilometrów Kargowej na imprezę organizowaną przez miasto. Były występy artystów, atrakcje dla dzieci i dorosłych. – My też byliśmy na tym festynie. Widziałam je dosłownie chwilę przed tragedią. Jadły lody i były uśmiechnięte – wspomina sąsiadka pani Zofii. – Gdy wyjeżdżaliśmy z mężem z festynu, na drodze były już rozstawione parawany. Nie wiedzieliśmy, że to one zginęły. Dowiedzieliśmy się dopiero w domu. Straszna tragedia – mówi sąsiadka.
Pani Zofia była pogodną, pełną życia osobą.