Teraz, po pięciu latach, ruszył przed Sądem Rejonowym w Kołobrzegu proces w sprawie śmierci kobiet, które utonęły w morzu.
Był sierpień 2019 r. Według planu cztery osoby miały skoczyć z niewielkiego samolotu Cessna, z wysokości około 3 tys. metrów. Opadając na spadochronach, miały wykonać w powietrzu efektowną figurę akrobatyczną, a następnie wylądować na pobliskiej bałtyckiej plaży w Kołobrzegu.
Tragedia spadochroniarek w Kołobrzegu w 2019 r. Utonęły w morzu
Nagły podmuch wiatru spowodował, że zamiast na plaży cała czwórka wylądowała w morzu. Panowie mieli więcej szczęścia — zaniosło ich bliżej brzegu, na płytką wodę. Z kobietami było gorzej. Jedna z nich wylądowała w wodzie około 500 m, a druga 300 m od brzegu. Bliscy ofiar, którzy je obserwowali, natychmiast zawiadomili ratowników. Ci, chociaż pojawili się na miejscu błyskawicznie, nie mieli szans na uratowanie obu kobiet. Spadochroniarki, obciążone pasami z ołowiem, po wylądowaniu w wodzie, która w tym miejscu miało około trzech metrów głębokości, szybko zniknęły pod wodą. Miejsca ich upadku znaczyły tylko czasze spadochronów unoszące się na wodzie. Po wyciągnięciu z morza, pomimo długiej reanimacji, nie udało się ich przywrócić do życia.
Marek T. odpowiada za organizację skoków
Teraz, po pięciu latach od tamtych koszmarnych wydarzeń, ruszył przed Sądem Rejonowym w Kołobrzegu proces w sprawie śmierci kobiet, które utonęły w morzu. Na ławie oskarżonych zasiadł Marek T., który był organizatorem tych feralnych skoków. Prokurator zarzucił mu nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa i nieumyślne spowodowanie wypadku w ruchu powietrznym, co skutkowało śmiercią dwóch osób. Grozi mu kara ośmiu lat więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów. —Tego dnia zdarzyła się wielka tragedia, która mną wstrząsnęła i zraniła mnie na całe życie, ale nie czuję się za to odpowiedzialny — mówił przed sądem Marek T.
Marek T. odpowiada za organizację skoków
Teraz, po pięciu latach od tamtych koszmarnych wydarzeń, ruszył przed Sądem Rejonowym w Kołobrzegu proces w sprawie śmierci kobiet, które utonęły w morzu. Na ławie oskarżonych zasiadł Marek T., który był organizatorem tych feralnych skoków. Prokurator zarzucił mu nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa i nieumyślne spowodowanie wypadku w ruchu powietrznym, co skutkowało śmiercią dwóch osób. Grozi mu kara ośmiu lat więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów. —Tego dnia zdarzyła się wielka tragedia, która mną wstrząsnęła i zraniła mnie na całe życie, ale nie czuję się za to odpowiedzialny — mówił przed sądem Marek T.