Szóstego maja zmarł Jacek Zieliński, założyciel zespołu «Skaldowie». Jego brat Andrzej udzielił wywiadu, w którym opowiedział o ostatnich chwilach przed śmiercią Jacka. Wyjawił również, jak go zapamięta.
Jacek Zieliński był jednym z najważniejszych twórców polskiej muzyki rozrywkowej. Wylansował takie przeboje jak «Prześliczna wiolonczelistka» czy «Medytacje wiejskiego listonosza». Zespół Skaldowie założył wraz ze swoim bratem Andrzejem Zielińskim.
Andrzej Zieliński wspomina brata. Mówi o ostatnim koncercie
Jacek Zieliński koncertował niemal do samego końca. Ostatni występ miał miejsce pod koniec marca 2024 r. Andrzej Zieliński wspomina to w rozmowie z Plejadą.
— Wracał z leczenia i jeździł na koncerty. Najbardziej cieszyło go to, że mógł śpiewać. Granie na trąbce było dla niego już zbyt wymagające, ale ze skrzypcami świetnie dawał sobie radę. Muzyka trzymała go przy życiu, dawała mu mnóstwo energii — mówił.
— Przecież my jeszcze w marcu zagraliśmy koncert w Nowohuckim Centrum Kultury. Na scenie towarzyszyli nam m.in. Ania Rusowicz, Kuba Badach i Ralph Kamiński. Jacek nie był w stanie już stać o własnych siłach przy mikrofonie, więc siedział na krześle. Do samego końca miał dobry głos — kontynuował swoją wypowiedź.
W swojej wypowiedzi odniósł się również do tego, jak go zapamięta.
— Jacek był pozytywnie nastawiony do ludzi, życia i świata. Do samego końca nie opuszczała go pogoda ducha. Od zawsze był wysportowany, dbał o siebie i zdrowo żył. Do niedawna regularnie jeździł na rowerze. Tym bardziej dziwne jest to, że dopadł go nowotwór. I to z przerzutem na kości. Mój brat nie chciał głośno o tym mówić. Niewiele osób o tym wiedziało. Ale dzielnie walczył do końca. Początkowo chemioterapia mu pomagała – na jakiś czas zatrzymała rozwój choroby. Później jednak doszło do nawrotu i konieczna była kolejna chemia. Wypadały mu włosy, miał coraz mniej siły, ale nie poddawał się — powiedział.
Jacek Zieliński nie żyje. Tak wyglądały jego ostatnie chwile
Jacek Zieliński zmarł na nowotwór. W rozmowie z Plejadą Andrzej Zieliński wyznał, jak wyglądało ich ostatnie spotkanie przed śmiercią muzyka.
— Widzieliśmy się dzień przed tym, jak odszedł. Gdy przyszedłem, otworzył oczy. Opowiadałem mu o różnych rzeczach, ale on prawie już nie mówił. Następnego dnia zadzwonił do mnie jego syn i powiedział, że Jacek nie żyje. Pojechałem do niego, pocałowałem go i się z nim pożegnałem. Potem po raz ostatni «przeszedł» przez drzwi swojego mieszkania. Cały czas trudno uwierzyć mi w to, że nie ma go wśród nas. Przecież jeszcze niedawno rozmawialiśmy… — opowiadał z bólem.