Dagmara Kaźmierska od 2016 r. występuje w telewizji. Najpierw opowiadała o kulisach swojego życia w programie «Królowe życia» na antenie TTV. Od grudnia 2023 r. na antenie Polsatu możemy oglądać rozrywkowy show «Dagmara szuka męża» z jej udziałem w roli głównej. Od 3 marca br. celebrytka bierze udział w «Tańcu z gwiazdami», w którym udało jej się przejść do ćwierćfinału.
Dagmara Kaźmierska w 2005 r. zaczęła prowadzić agencję towarzyską. Cztery lata później, w 2009 r., została aresztowana i skazana wyrokiem sądu na cztery lata pozbawienia wolności. Ostatecznie spędziła za kratkami 14 miesięcy. Zarzucono jej sutenerstwo oraz zmuszanie młodych kobiet do prostytucji.
Mroczna przeszłość Kaźmierskiej wywołała burzę. Ekspertka wkłada kij w mrowisko
Natalia Wyszkowska: Co sądzi pani o tym, że w mediach promujemy osobę, która kiedyś siedziała w więzieniu?
Ewa Woydyłło-Osiatyńska: Dla mnie w ogóle jedno z drugim nie ma żadnego związku. Takiej osoby można nie zatrudnić jako nauczycielki, bo osoba karana nie może wykonywać takiego zawodu. Natomiast w «Tańcu z gwiazdami» moim zdaniem nie ma to żadnego znaczenia. To, że niektórzy na to się oburzają, to wynika po prostu z tego, że, chcą takiej osobie odebrać prawo obywatelstwa.
W mediach są głosy, że Dagmara Kaźmierska nie powinna występować w «Tańcu z gwiazdami», bo była skazana za sutenerstwo.
Oczywiście każdy może mieć swoje zdanie. Można nie lubić osoby, która miała złą przeszłość. Na przykład nie zapraszać do domu mężczyzny, który zdradził żonę. Jeśli napisał książkę, można jej nie kupować.
Czyli nie jest to czyn, który nigdy nie powinien być zapomniany. Czy są takie sprawy, o których nigdy nie powinniśmy zapominać?
To nie podlega dyskusji, bo to jest kwestia jakieś takiej pojemności ludzkiego przebaczenia czy jakiejś wrażliwości. Pani mówi, że zajmowała się sutenerstwem. No, obrzydliwy proceder. Jednak jedno z drugim nie ma żadnego związku. Można na przykład patrzeć na modelkę, czy na tancerkę z zachwytem, chociaż wiemy, że na przykład bije dzieci. Ale możemy też wyciągać daleko idące wnioski. Wówczas taką osobę skazujemy na śmierć publiczną albo ostracyzm.
To wszystko zależy, jakie głosy przeważą. Jeżeli ona wygrywa te konkursy albo bezsprzecznie góruje nad innymi, jeżeli chodzi o jej na przykład jakieś tam walory, to nikomu nic do tego. Oglądamy obrazy Paula Gauguina, oglądamy obrazy Picassa, a oni traktowali źle swoje kobiety.
A co z ofiarami, które teraz oglądają ją przed telewizorem?
Niech nie oglądają… Jeśli, by ktoś ją teraz zwolnił za to, że odbyła wyrok, to może pójść do sądu pracy i domagać się odszkodowań. Estradowe rzeczy nie są jakieś objęte rygorem. To jest bardziej arbitralne, przyjmuje się ludzi, którzy przyniosą dochód, no i tam ktoś kalkuluje. Jeżeli taka kobieta przyniesie dochód, ale jeżeli nie będą na nią biletów kupować, no to wtedy jej nie zatrudnią, nie przyjmą.
Natomiast nie można jej jeszcze raz karać za to i na przykład jej nie zatrudnić. Ona mogłaby pójść do sądu pracy i domagać się zadośćuczynienia. Nie ma tutaj takiej reguły, na którą ja bym umiała powołać i powiedziałabym, że źle zrobiono, że ona bierze w tym udział. Dzięki temu, że ona bierze w tym udział, to najważniejsze pytanie brzmi, czy zarabia na tym, ma dochody czy je traci. Jeżeli je traci, to na pewno przestanie ją zatrudniać.
Jeżeli Dagmara popełniła przestępstwo, odbyła karę i zaczyna życie z nową kartą, czystą kartą, to nie powinniśmy my jako społeczeństwo jeszcze jej dokładać. Tak pani uważa?
Jeżeli ona poczuje, że mimo odbytej kary jednak jest wyrzutkiem społecznym, to wróci na tę samą drogę, na której już była. To jest zresztą bardzo częste.
Pracowałam w więzieniach i bardzo dużo się zajmowałam tą tematyką. Tam nie ma tej resocjalizacji czy terapii. Ludzie na wolności muszą płacić za terapię, a my byśmy mieli skazanych, których i tak państwo utrzymuje, bo przecież trzeba zapewnić pracowników, strażników, jakieś tam systemy zabezpieczenia, służbę zdrowia czy więzienną. To jest olbrzymi, koszt, a jeszcze będziemy robić terapię dla każdego więźnia, żeby wyszedł lepszy, no to co wtedy ludzie na wolności powiedzą.
To jest jeden z dylematów, który od starożytności nie ma takiego jednoznacznego rozstrzygnięcia.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.