Od Wielkanocy nic nie jest takie samo dla bliskich, znajomych i przyjaciół Damiana. Ich życie jest pełne smutku i bólu. Teraz złożyli hołd wolontariuszowi przy dworcu PKP w Przemyślu. To tu znajduje się Zaułek Wolontariuszy. Na Podkarpaciu to miejsce stało się symbolem pomagania. Kiedy doszło do napaści Rosji na Ukrainę właśnie w tym miejscu uchodźcy otrzymywali pierwsze wsparcie i opiekę. Swoje stanowisko miała tu także największa kuchnia polowa świata — World Central Ktiechen. Damian dołączył wtedy do tej organizacji i był bardzo cenionym jej pracownikiem.
— Czuł się w tym spełniony. On kochał pomagać innym, miał ogromne serce — mówią jego znajomi.
Zaułek Wolontariuszy teraz stał się miejscem pamięci zabitego w Strefie Gazy przemyślanina. Ludzie od kilku dni przynoszą tu znicze i zatrzymują się w zadumie, wpatrzeni w wywieszone zdjęcia 36-latka.
W czwartek odbyło się specjalne czuwanie, które poprzedziła msza św. w przemyskiej Bazylice. Przyszło kilkaset osób, w tym przyjaciele i pogrążona w wielkiej rozpaczy rodzina.
— Nie mogło mnie tu zabraknąć. Damiana znałem od dziecka, to był mój najlepszy kolega, znaliśmy się od dziecka. Wychowaliśmy się na tym samym podwórku. Nie było drugiego takiego jak on. Zawsze pozostanie w moim sercu, choć moje serce nie godzi się z tym, że odszedł… — mówi pan Radosław.
— Znaliśmy się z pomagania. On nigdy nie narzekał. Miał uśmiech od ucha do ucha i zawsze powtarzał, że będzie dobrze. Takiego właśnie go zapamiętałem. Nie sposób pogodzić się z tą tragedią. To był mord — dodaje pan Waldemar, kolega z wolontariatu.
Znicze zapalali żołnierze, harcerze, strażacy. Na znak pamięci załoga pogotowia na minutę włączyła syreny alarmowe w karetce. — Wszystkich dotknęła nas ta śmierć. To niesprawiedliwe — mówią ratownicy.
Spotkanie odbyło się w ciszy i zadumie. Na wielu twarzach widać było ogromne wzruszenie, a także łzy. — To był cudowny człowiek, prawdziwy anioł — mówi pan Radosław.
Pochodził z Przemyśla, pomagał na całym świecie
Damian Soból pochodził z Przemyśla, ale ostatnio mieszkał w Warszawie. Nie założył jeszcze własnej rodziny. Jego mama i siostra mieszkają w Holandii. 36-latek w ciągu dwóch lat był na wielu misjach z WCK. Pomagał m.in. w Buczy, gdzie Rosjanie dokonali rzezi 400 cywilów, a także w Turcji i Maroko po trzęsieniach ziemi. Od kilku tygodni przebywał w Strefie Gazy, aby tu nieść pomoc ludności cywilnej.
Tak doszło do ataku
Sprawa ostrzału konwoju humanitarnego w Strefie Gazy, w którym zginął Damian Soból, wywołała wielkie poruszenie na całym świecie. Do zdarzenia doszło w Wielkanocny Poniedziałek, 1 kwietnia. Polak podróżował w konwoju humanitarnym złożonym z trzech aut wraz z sześcioma wolontariuszami. Wieźli żywność dla palestyńskich cywilów, dotkniętych klęską głodu.
Izraelskie źródła podają, że pojazdy zostały trzykrotnie trafione rakietami wystrzelonymi z drona IDF (Sił Obronnych Izraela).
Konwój miano ostrzelać z powodu błędnych podejrzeń, że podróżował nim terrorysta Hamasu. Jak podała WCK, transport był zgłoszony, miał wszystkie zgody. Ich samochody były oznaczone logo organizacji.
Izrael wziął odpowiedzialność za tragedię, a premier kraju Benjamin Netanjahu oświadczył, że był «to tragiczny przypadek nieumyślnego trafienia niewinnych ludzi».
Razem z Damianem w ataku zginęli:
- pochodząca z Australii Lalzawmi «Zomi» Frankcom,
- Palestyńczyk Saifeddin Issam Ayad Abutaha, który był kierowcą w WCK,
- były żołnierz posiadający kanadyjskie i amerykańskie obywatelstwo Jacob Flickinger
- trzej byli wojskowi z Wielki Brytanii: John Chapman, James Henderson, James Kirby.
/22
Morze zniczy przed dworcem w Przemyślu. Tak mieszkańcy uczcili pamięć zabitego w Strefie Gazy Damiana Sobola.
/22
— To był anioł — mówią o zmarłym mieszkańcy.