Chory na Alzheimera mieszkaniec warszawskiej Woli wszedł na teren Domu Pomocy Społecznej «Budowlani» i… zmarł obok wiaty śmietnikowej. Mężczyzna został znaleziony nad ranem przez pracownika DPS, który szedł po służbowy samochód. Jak to możliwe, że przez wiele godzin nikt nie zainteresował się seniorem?
Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że mężczyzna tego dnia przez kilka godzin kręcił się po ośrodku. Starszy człowiek miał być widziany przez mieszkańców i pracowników ochrony, ale nikt się nim nie zainteresował. Nikt też nie skojarzył, że nie mieszka w DPS-ie.
Dramat mężczyzny rozegrał się 21 lutego tego roku. Jak ustalił reporter «Faktu», starszy człowiek około godz. 15 wszedł przez otwartą bramę na teren Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Elekcyjnej 6 i zaczął chodzić wokół budynku. — Musiał źle się czuć, bo co chwilę podpierał ścianę — dowiadujemy się od osoby, która chce zachować anonimowość.
Śmierć w DPS. Nikt się nie zainteresował?
W pewnym momencie podszedł do drzwi wejściowych i zaczął zaglądać do środka. Mieli go widzieć pracownicy ochrony, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo przebywających tam pensjonariuszy. Nikt jednak nie zainteresował się, kim jest mężczyzna.
Wyczerpany, schorowany człowiek znalazł sobie miejsce w okolicy wiaty śmietnikowej. Tam zdjął buty, położył się na ziemi i zasnął. Kilka godzin później już nie żył.
Nad ranem jego ciało znalazł kierowca DPS-u, który szedł po służbowy samochód. Wtedy zainteresował się sprawą personel. —Zanim na miejsce wezwano służby, pracownicy zastanawiali się, czy to czasem nie jest mieszkaniec DPS-u, bo miał na sobie pampersa. Rozpoczęło, wiec gorączkowe sprawdzanie — mówi nasz informator.
Schorowany mężczyzna się zgubił
Kiedy na miejscu pojawili się śledczy, okazało się, że to chory na Alzheimera mieszkaniec Woli. Mężczyzna podobno uciekł z domu, zabłądził i nie wiedział, jak do niego wrócić. Sprawą zajmuje się prokuratura.
— Przeprowadzono oględziny miejsca ujawnienia zwłok zmarłego mężczyzny. W sprawie powołano biegłego. Wykonano sekcję zwłok. Z opinii biegłego wynika, że na ciele mężczyzny nie ujawniono śladów obrażeń mogących skutkować jego zgonem. Stwierdzono zaawansowane zmiany chorobowe w układzie sercowo-naczyniowym. Pobrano także materiał do dalszych badań histopatologicznych — informują śledczy.
Jak słyszymy od naszych rozmówców, personel ośrodka starał się, by sprawa nie miała rozgłosu.
— Ten pan mógł żyć. Wystarczyło tylko wyjść i zapytać, czy czasem nie potrzebuje pomocy — dodaje osoba z otoczenia DPS.
Reporter «Faktu» odwiedził Dom Pomocy Społecznej «Budowlani», aby porozmawiać z dyrekcją. Zapytaliśmy, dlaczego nikt nie zainteresował się mężczyzną, który przez trzy godziny chodził po ośrodku. Dyrektorka poinformowała nas, że z uwagi na dobro mieszkańców nie będzie wypowiadać się w tej sprawie. Dodała, że nie jest stroną w sprawie i nikt z domu pomocy nie został w niej przesłuchany.
Co naprawdę buduje ksiądz za «miliony od Ziobry»? Byliśmy na miejscu. «Podejrzana sprawa»
Prezydencie Zadrożny. Gdzie są obiecane kamery w żłobku i spotkania z rodzicami?
/3
Starszy mężczyzna zmarł. Jego ciało znaleziono przy wiacie smietnikowej.
/3
Mieszkaniec Woli wszedł na teren DPS przed otwartą bramę.
/3
Mężczyzna nie był mieszkańcem ośrodka, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.