17 marca na kanale «Szalony Podcast» pojawił się film o znanym głównie w środowisku motoryzacyjnym influencerze, Bartłomieju «MGP Garage» Glinkowskim. Bohater materiału Artur Taki od dłuższego czasu starał się zwrócić uwagę na sprawę dotyczącą Glinkowskiego i jego rzekomych oszust. Ostatecznie kontrowersję wokół «MGP Garage» przedstawił Szalony Reporter.
W filmie poruszono kwestie dotyczące rzekomej działalności przestępczej Bartłomieja Glinkowskiego związanej z prowadzeniem myjni samochodowej w latach 2011-2012. Według przedstawionych informacji miał on być zaangażowany w kradzieże samochodów i trafił do więzienia.
Działalność Bartłomieja Glinkowskiego miała zakończyć się źle dla wszystkich, którzy zdecydowali się w niej uczestniczyć. MGP Rent miał być ogólnopolską siecią franczyzowych wypożyczalni. Potencjalni partnerzy mieli wpłacić znaczną sumę jako opłatę wstępną, zaciągnąć kredyty i leasingi na przygotowanie terenu, ale przedsięwzięcie nigdy nie wystartowało. Osoby poszkodowane nie miały nawet nadziei na odzyskanie pieniędzy, które zainwestowały w MGP Garage. W całą aferę zamieszany jest sam Kamil Budda Labudda.
Pod jego nazwą, pod tym MGP Rent (mieli działać — przyp. red.). Było to promowane, przynajmniej jak ludzie twierdzą, przekierowaniem z social mediów Buddy, co daje duże zasięgi i wiarygodność. Ludzie chcieli pod tym szyldem działać i chciał [Glinkowski — przyp. red.] to robić w każdym mieście (…)
— mówi Tomasz Matysiak. — Na to spotkanie przyjechali ludzie z całej Polski. Wspominał [Glinkowski — przyp. red.] kolejny raz, cytując: część z was dowiedziała się o tym od Buddy. Mówił o wymaganiach, jakie uczestnik projektu franczyzowego musiał spełniać. W swojej miejscowości w Polsce (musieli mieć — przyp. red.) swój plac, biuro, otwartą firmę rzecz jasna posiadać na początek jedno, dwa auta. Resztę floty on uzupełni swoimi pojazdami w każdym z nowo otwartych oddziałów (…) — dodaje.
Projekt «MGP Garage» był intensywnie promowany w mediach. Dużo publikacji w mediach społecznościowych pojawiło się na profilach Buddy, który wtedy współpracował z podejrzanym influencerem. Część zainteresowanych osób zawarła nawet wstępne umowy, wpłacając tym samym po 10 tys. zł Glinkowskiemu. Jednakże, jak się później okazało, inicjatywa «MGP Rent» nigdy nie rozpoczęła swojej działalności, a pieniędzy, które zostały przekazane, nigdy nie zostały odzyskane.
Budda na swoim kanale nadawczym na Instagramie zabrał głos i odniósł się do afery.
Chce zakończyć ten temat i zrobić to z klasą. W związku z tym, że ponad rok temu oznaczałem Instagrama MGP u siebie na socialach — jeśli ktokolwiek trafił tam za moim pośrednictwem, a następnie stracił jakiekolwiek pieniądze lub został oszukany, a Bartek nie weźmie tego na siebie, to ja poniosę wszelkie straty i zwrócę te kwoty ewentualnym poszkodowanym.
«Decyzja ta jest podyktowana tym, że choć nie oznaczyłem nigdy bezpośrednio MGP RENT to oznaczałem MGP — które następnie MGP RENT i zwyczajnie nie mając w d***e swoich widzów — wezmę to na garba, jeśli nie zrobi tego winny (Bądź nie wyjaśni tego jakoś). Nigdy nie oszukałem żadnego ze swoich widzów na jakiekolwiek pieniądze. Jeśli ktoś zrobił, to powołując się na mnie (bez mojej wiedzy!), to dźwigam to na bary. Nie ma sensu tego wałkować» — napisał Kamil Labudda.