Światło księżyca padło na wierzbę przed domem. Wiatr zepchnął ją na ziemię. I dziwne cienie skakały wzdłuż drogi. Prawdopodobnie do rana będzie padać deszcz. Poczuła się nieswojo.
W końcu dzisiaj jest ten dzień. Spojrzała na tłustą kartkę papieru. Ile razy to czytała? Tysiąc? Więcej, dużo więcej.
Złożyła prześcieradło na pół i położyła je obok siebie.