Matka! Gdzie są pierścionki?! — Alena uciekła przed panem młodym stojącym w pobliżu rejestratora. Ten dzień nie był taki, jak planowała: loki zrobione na ceremonię nie wyglądały już jak na zdjęciach, a welon pozostał na „słowie honoru” fryzjera.
- Nie wiem, córko, może nie powinnaś wychodzić za mąż, jeśli wszystko jest przeciwko temu?..
Malowanie Aleny i Denisa miało odbyć się rano. Ale w wyniku nieszczęśliwego wypadku paszporty zaginęły. Panna młoda przeżyła taki stres, że zaraz ze ślubu prawie zabrano ją karetką.
„Nie mogę cię zarejestrować bez paszportów” – upierał się urzędnik. Była kobietą z zasadami i nie chciała iść na kompromis.
- Znajdziemy je i przyniesiemy ci trochę później.
- A ja chętnie cię zapiszę. Trochę później – odpowiedziała uprzejmie, poprawiając oprawkę okularów na nosie.
- Więc ślubu nie będzie? – sapnął przyjaciel pana młodego. Przestępował z nogi na nogę w oczekiwaniu na przyjęcie, a potem pojawiła się ta wiadomość.
– Może w takim razie po prostu będziemy świętować? Czy w takim razie podpiszemy? – nieśmiało zasugerował pan młody. — Nasza kawiarnia została już opłacona.
- Po co nam ten ślub bez pieczątki w paszporcie?! – panna młoda była gotowa zemdleć.
- Nie martw się, córko. Oddychać. — Na ratunek przybyła matka panny młodej Weronika Pietrowna. — Wszystko w porządku, pomyśl, to nonsens. Obejdziemy się bez ślubu. Chodźmy do domu?
- Nigdzie nie idę! Chcę wyjść za mąż!
Widząc, że sytuacja wymknęła się spod kontroli, teściowa Darina Nikołajewna spokojnie podeszła do urzędnika i poprosiła o znalezienie „okna” dla nowożeńców nieco później, poza kolejnością.
– Pójdziemy teraz po paszporty i wracamy. Dziękuję” – zgodziła się Darina Nikołajewna i skinęła głową synowi. — Idź z Aleną na sesję zdjęciową i daj mi klucze do swojego mieszkania. Poszukam twoich dokumentów. Gdzie ostatnio widziałeś paszporty?
„Leżeli w widocznym miejscu…” Denis podrapał się po głowie. „Kiedy przyszła fryzjerka, odsunęła je na bok i umieściła obok swoje narzędzia.
— Czy jest numer telefonu do tego fryzjera?
- NIE. Odebrała ją teściowa.
- OK. Zabierzcie pannę młodą i zabierzcie ją stąd, zanim Weronika Pietrowna sama ją zabierze.
„Kochanie, chodźmy, fotograf na nas czeka…” Denis ostrożnie chwycił Alenę za ramię.© Stella Chiarri
- Jaki fotograf?! Mój tusz do rzęs ucieka! Wyglądam jak maślany naleśnik! — zawyła panna młoda. Makijaż nałożony wcześnie rano zaczął „unosić się” pod wpływem ciepła.
- Alyonushka, nie płacz. Teraz wszystko załatwimy” – teściowa gdzieś poszła, a kilka minut później wróciła z siostrą Margaritą Nikołajewną.
„Witam…” Alena zarumieniła się.
„Ale jej matka oferowała jej usługi…” – przypomniał Denis.
- Masz zamiar rozpieszczać moją dziewczynę?! Nie pozwolę na to! — Weronika Pietrowna zakryła Alenę sobą. — Ma naturalną urodę!
- Mamo, odsuń się. Muszę poprawić makijaż. Dobrze, że Margarita Nikołajewna ma przy sobie kosmetyczkę — jej córka pokazała charakter.
– Nie mam sprawy, ale mam coś przy sobie. Usiądź przy oknie, w świetle. A teraz odświeżmy się – powiedziała spokojnie Margarita. Miała ze sobą chusteczki matujące, przyjemny chłodzący żel do twarzy i całkiem niezłe kosmetyki – wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy zmieściła się w torebce.
„Jesteś czarodziejką…” powiedziała Alena, patrząc kilka minut później na siebie w lustrze. — Jest dużo lepiej niż było…
„Cieszę się, że mogę być przydatna” – odpowiedziała ciotka Denisa. Przypomniała sobie, co powiedziano jej w odpowiedzi na ofertę usług.
„Przy takim portfolio twój kołchoz może malować tylko krowy” – powiedziała Weronika Pietrowna, niegrzecznie odmawiając siostrze swata. — Nie potrzebujemy twoich usług.
Margarita Nikołajewna przełknęła zniewagę. Jako wizażystka pracowała przez 15 lat i była pewna swojego profesjonalizmu. A „dziewczyna”, którą znalazł swat, nie nauczyła się niczego poza tym, jak zrobić „portfolio” za pomocą filtrów i retuszu. W rzeczywistości makijaż panny młodej wyglądał nieprofesjonalnie i niegrzecznie. Ale Weronika Pietrowna pochwaliła pracę mistrza.
- Cudownie i co najważniejsze — prawie za darmo.
„Tak, pobieram opłaty tylko za materiały eksploatacyjne” – przytaknęła wizażystka. – Muszę zdobyć doświadczenie.
- Ciężko pracujesz, a za rok lub dwa przyjdź ponownie.
- Po co? Czy masz inne narzeczone? — wizażystka spojrzała ze zdziwieniem na Weronikę Pietrowna.
- Mamy więc pannę młodą — wydamy ją za mąż. Za kilka lat.
- Co teraz? Nie ślub?
- Próba. Tak, niezbyt poważnie.
Alena nie słyszała tej rozmowy, więc nie rozumiała, dlaczego wizażystka wychodząc ze współczucia spojrzała na pannę młodą.
W rozumieniu Aleny jej matka znalazła dla niej najdroższą, najwyższej klasy wizażystkę. Podobnie było ze stylistą fryzur. Fryzjer był niedoświadczony, a loki nie trzymały się.
©Stella Chiarri
- A może naprawisz mi włosy? — zapytała z nadzieją Alena Margaritę Nikołajewną.
- Poprawię to.
Weronika Pietrowna spojrzała na córkę i przyszłą krewną, mrużąc oczy. Bardzo nie podobało jej się to, co się działo.
- Veronica Petrovna, pójdziesz ze mną szukać paszportu? — zapytała głośno Darina Nikołajewna.
- NIE.
- W takim razie musimy zabrać twoją torbę z samochodu.
- Niech Denis mi to przyniesie! — rozkazała przyszła teściowa rozkazującym tonem. — Gdzie on jest? Uciekłeś?
„Mój syn nie ucieka od wesel” – warknęła Darina Nikołajewna. Aby nie tracić czasu, postanowiła sama przynieść torbę swata.
„Mówi o nas, że jesteśmy kołchozem. A co z nią? Kto teraz chodzi z takimi torbami?! — pomyślała Darina Nikołajewna, sięgając po torbę. Skórzana torba na sznurku została odpięta i zaczepiona o siedzenie.
Darina Nikołajewna pociągnęła za uchwyt i przypadkowo przewróciła zawartość sznurkowego worka. Rzeczy rozrzucone po całym siedzeniu. Szminka, perfumy, szalik, kartki papieru, okulary, etui na okulary, notatnik, lusterko, plik plastikowych kart i wizytówek, śmieci, rozsypany proszek… — to wszystko trzeba było jak najszybciej zebrać przed samochodem wnętrze się zabrudziło.
Darina Nikołajewna nie miała zwyczaju szperać w cudzych rzeczach. Ale w tym przypadku było to konieczne. Pospiesznie wepchnęła do torby „bogactwo” swojej swatki, a jedynie teczka z dokumentami nie chciała się w niej zmieścić. Moją uwagę przykuł jasny obraz w stylu anime z nastoletnią fabułą.
„Co za dziwna okładka paszportu. Po pięćdziesiątce już się takich rzeczy nie nosi…” – pomyślała Darina Nikołajewna. Jej ręce powędrowały do cudzego paszportu, sama Darina Nikołajewna nie rozumiała, dlaczego otworzyła teczkę i wyjęła… paszport swojej synowej. A potem w tej samej teczce znalazła paszport syna.
- Mamo, co?