Położna adoptowała córkę włóczęgi. Ale kiedy rok później pod jej dom przyjechała kolumna drogich samochodów…

Położna adoptowała córkę włóczęgi. Ale kiedy rok później pod jej dom przyjechała kolumna drogich samochodów…W pokoju nauczycielskim personel pił herbatę i odpoczywał po pomyślnym zakończeniu kolejnego trudnego porodu. Szczególnie wyczerpali położną Larisę Władimirowna. Otarła pot z czoła, szata była przemoczona, kobieta stopniowo odzyskiwała przytomność, a pielęgniarki gorąco dyskutowały o tym, co się dzieje:

  • To cud, że dziecko przeżyło, myśleliśmy, że to właśnie to, potrójne splątanie z pępowiną, dziecko było całe sine i ciche! Och, to było naprawdę przerażające!

Druga pielęgniarka zaśmiała się:

-To nie cud, ale pomogły złote ręce naszej Larisy Władimirowna! Reanimowała go tak szybko, że zdążyłem tylko mrugnąć! I tu wkracza profesjonalista! Gorzej niż osławieni ginekolodzy z metropolii! Nie ma dla ciebie ceny, kochanie! Matki rodzące powinny kłaniać się do Waszych stóp!

Położna trochę zawstydzona takimi pochwałami, upiła łyk herbaty i odpowiedziała:

-No dalej, dziewczyny, bo inaczej przechwalicie! Nie mam z tym nic wspólnego. Dziecko to dar od Boga! Nie jest ono dane każdemu. A ja tylko pomagam małemu człowiekowi przyjść na świat, to wszystko! A ja sama, niczym szewc, bez butów, do końca życia nie mogę zajść w ciążę! Sam znasz mój problem, bez względu na to, do jakich profesorów z mężem biegliśmy, poszliśmy nawet do uzdrowiciela, wszystko bezskutecznie! Mój Leonid strasznie się zdenerwował, boję się, że może w ogóle opuścić rodzinę… Bardzo chce mieć dziedzica! Marzy o chłopcu.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *