Chłopaki długo pamiętali tę podróż, mieszkali już razem tak długo i nie byli już tylko dziećmi, szanowanymi dorosłymi, ale wciąż pamiętają tę firmę, swoje dzieci i uroczą kędzierzawą dziewczynę Olyę.
Podróż zajęła dużo czasu, Aleksiej i Lena zdecydowali się pojechać na zarezerwowane miejsce — było zabawniej, byli młodzi, weseli, po co tłoczyć się w przedziale. Mniej więcej w połowie wszystko było w normie: zwykli sąsiedzi, nic niezapomnianego, zwykłe rozmowy w powozie, jedzenie i krzyżówki.
A potem, po około dniu podróży, do wagonu wsiadła cała, ogromna rodzina. Historia nie zachowała się, dokąd wszyscy poszli, ale było ich około sześciu dorosłych: dwóch silnych mężczyzn, starsza matka – szczupła kobieta około pięćdziesiątki z młodą córką, która urodziła już dwójkę dzieci, czteroletnia… starsza dziewczynka Ola i chłopczyk, około sześcioletni, który właśnie tam jechał, i kilka starszych osób, oczywiście krewni lub przyjaciele. Stacja, na której wsiedli, choć nie mała, była pośrednia, a ich siedzenia znajdowały się niedaleko, ale wciąż w kilku zarezerwowanych przedziałach i po bokach, tak że zapełniały połowę wagonu. Dzieci szybko się do tego przyzwyczaiły, zaczęły biegać i bawić się, a dorośli zasiedli do obiadu i kolacji w tym samym czasie Aleksiej i Lena postawili im stół, ale najwyraźniej byli głupi, ponieważ stół nie był pusty i jedzenie się na tym nie skończyło. Jednak nowi towarzysze podróży nie byli chciwi, uparcie zapraszali ich do stołu, a chłopcy i matka mrugnęli znacząco, a naiwna Lena nie mogła zrozumieć, dlaczego mrugają.