Stróż zainstalował na cmentarzu ukrytą kamerę, co zobaczył w nocy — shk!
Późny jesienny wieczór. Władimir, wzruszając ramionami z zimna, skulił się w maleńkiej szafie dozorcy na cmentarzu. Młody człowiek z woli losu znalazł się w tym złowieszczym dla niego miejscu. To był jego pierwszy dzień pracy na cmentarzu miejskim w małym prowincjonalnym miasteczku. Przez cały dzień był odważny i powtarzał sobie: „No i co tu jest nie tak? Typowa praca ochroniarza. I nie ma na kogo uważać. Umarli nie wstają i nie biegają jak po boisku piłkarskim. A kamerę zainstalowano tylko po to, żeby przegonić bezdomnych, którzy od czasu do czasu się tu pojawiali, chcąc na czymś zarobić.
Zwykły dzień powszedni. Chętnych do odwiedzenia zmarłych było niewielu. Nic nie zakłócało cmentarnej ciszy. „I tak dzień minął. Kiedy się ściemni, włączę w telefonie jakąś komedię, żeby nie było strasznie” – planował Władimir. Ale niezależnie od tego, jak się wmawiał, im bliżej wieczoru, tym większe uczucie niepokoju i strachu urósł. A kiedy zaczęło się ściemniać, wszystko we wnętrzu Władimira drżało, a jego serce trzepotało jak ptak wtrącony do klatki. Ciąg dalszy w filmie.