Arkadiusz Ligęza zmarł 10 sierpnia 2024 r. po rocznej walce z chorobą nowotworową. Nawet gdy podupadł na zdrowiu, nie zwątpił w Boga. Zawsze był blisko kościoła. Rodzinę i chorego w tej trudnej sytuacji wspomagał były wikariusz z parafii pw. Wszystkich Świętych w Bobowej. Był przyjacielem rodziny. Odwiedzał pana Arkadiusza, a dwa tygodnie przed śmiercią udzielił mu ostatniego namaszczenia.Proboszcz z Bobowej zignorował ostatnią wolę zmarłego
Ostatnią wolą pana Arkadiusza było, aby to ks. Jarosław Kokoszka odprawił jego pogrzeb i wygłosił kazanie podczas uroczystości. W poniedziałek, 12 sierpnia jego mama wybrała się do kancelarii parafialnej, aby omówić wszystkie szczegóły związane z pogrzebem syna. – Poszłam załatwić wszystkie dokumenty oraz porozmawiać o ostatniej woli Arka. W kancelarii przyjął nas wikariusz ks. Paweł Łebski. Zwróciliśmy się do niego z prośbą, aby w mszy świętej pogrzebowej uczestniczył i kazanie wygłosił zaprzyjaźniony ksiądz, były już wikariusz bobowskiej parafii, który był z nami przez cały okres choroby, a dwa tygodnie przed śmiercią udzielił mu w domu sakramentu namaszczenia — mówi w rozmowie z „Faktem” mama zmarłego Arkadiusza, która wybrała się z rodziną do kancelarii.