Część fabryki firmy Aksam produkującej słone przekąski strawił pożar. Właściciel zapewnił jednak, że nie będzie zwolnień, a pracownicy wciąż będą otrzymywać pełne wynagrodzenie. Ten gest poruszył internautów, którzy ruszyli do sklepów po «Paluszki Beskidzkie». Władze firmy nie spodziewały się takiej solidarności. «To dla nas bardzo miłe» – mówi «Faktowi» wiceprezes Aksam Artur Klęczar.
Spłonęła fabryka znanej firmy Aksam, produkującej słone przekąski, m.in. kultowe «Paluszki Beskidzkie». Pożar, który wybuchł około godz. 2 w nocy z piątku na sobotę (12/13 lipca), objął dwie hale produkcyjne w miejscowości Malec niedaleko Oświęcimia (woj. małopolskie). Dach jednej z nich runął. Ocalała tylko trzecia, największa hala.
W zakładzie znajdowało się wówczas około 100 pracowników. Na szczęście nikt z nich nie ucierpiał. Wszystkich udało się w porę ewakuować.
Spłonęła fabryka paluszków. Słowa właściciela poruszyły internautów
Po dramatycznym pożarze na pracowników padł blady strach. Właściciel firmy Aksam, Adam Klęczar, szybko jednak rozwiał ich obaw, zapewniając, że nie będzie zwolnień, a załoga — mimo że będzie teraz pracować mniej, w systemie dwutygodniowym — otrzyma pełne wynagrodzenie.
W naszej firmie zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy na człowieka i to się nie zmieni. Razem musimy przetrwać ten trudny dla nasz wszystkich okres
– przekazał dziennikarzom Adam Klęczar, prezes Aksam i właściciel fabryki.
Te słowa odbiły się w przestrzeni publicznej szerokim echem. W mediach społecznościowych zaroiło się od komentarzy, w których internauci wyrażali uznanie i podziw dla takiej postawy oraz deklarowali chęć wsparcia przedsiębiorstwa.
Internauci ruszyli do sklepów po «Paluszki Beskidzkie». Firma zaskoczona
W internecie wkrótce po pożarze pojawiły się zbiórki na odbudowę fabryki. «Chcemy poinformować, że żadna z tych zbiórek nie jest oficjalna i prowadzona przez nas. W związku z tym prosimy o zachowanie ostrożności i niewpłacanie datków na cele charytatywne związane z naszą firmą. Zbiórka niestety może okazać się oszustwem i próbą wyłudzenia pieniędzy» – przestrzegł w oficjalnym komunikacie zarząd Aksam.
Ludzie znaleźli jednak inny sposób, by okazać swoją solidarność. Popędzili do sklepów, aby kupić «Paluszki Beskidzkie». W akcję włączyli się także politycy, aktywiści, dziennikarze oraz medialne osobowości.
– W tym nieszczęściu, które nas spotkało, obrazy takiej solidarności są dla nas bardzo miłe – mówi «Faktowi» wiceprezes Aksam, Artur Klęczar i dodaje, że jako firma kompletnie nie spodziewali się takiej reakcji. – Nasi klienci również okazują nam tę solidarność i wspierają nas w tym trudnym momencie – podkreśla.
I choć trudno tu jeszcze mówić o twardych danych, to potwierdza, że informacje, jakie otrzymują z hurtowni, wskazują, że sprzedaż ich produktów w sklepach się zwiększyła.
Zdaniem właścicieli to był oczywisty ruch. «Każdy powinien się tak zachować»
— Być może tak właśnie jest, że dobro wraca. Nie spodziewaliśmy się jednak takiej reakcji. To, co zrobiliśmy, wydaje nam się ludzkie, normalne i oczywiste. Ani przez chwilę nie myśleliśmy, żeby postąpić inaczej. To wywołało szok i zrobiło się o nas głośno, a tak naprawdę każdy — w sytuacji, takiej jak ta — powinien się tak zachować — podkreśla.
Jak tłumaczy, ludzie są ważną częścią firmy i nie wyobraża sobie zostawić, by zostawić ich bez wsparcia. — Mimo tego, że zatrudniamy 600 osób, to uważamy się za firmę rodzinną i jesteśmy częścią tej społeczności. Żyjemy wśród tych ludzi i nie wyobrażamy sobie, żeby zachować się w stosunku do nich nie fair — wyjaśnia.
— Stała się dla nas tragedia, ale to nie jest problem naszych pracowników, że firma spłonęła. To jest nasz problem. My jako pracodawca musimy być odpowiedzialni za naszych ludzi i musimy się jak najszybciej odbudować — podkreśla.
Fabryka stopniowo wraca do pracy. «Przed nami długa droga»
Choć skutki tego pożaru będą dla przedsiębiorstwa długofalowe i osiągnięcie pełnej produkcji może trochę potrwać, firma stara się jak najszybciej stanąć z powrotem na nogi.
— Uruchomiliśmy już dwie hale produkcyjne, znacznie mniejsze niż ten obszar, który pochłonął pożar. Skala produkcji jest obecnie niewielka, ale szukamy hali, na której będziemy mogli tymczasowo wstawić maszyny, które ocalały z pożaru lub które kupimy, a w sierpniu planujemy uruchomić dużą halę produkcyjną — mówi Artur Klęczar.
Do czasu aż produkcja nie ruszy pełną parą, nie będzie zwolnień i pracownicy będą otrzymywać pełne wynagrodzenie, zapewnia wiceprezes Aksam.
«Emocje były ogromne, ale wiedzieliśmy, że nie możemy załamywać rąk»
— W sobotę, gdy wybuchł pożar, emocje były ogromne. Ale otarliśmy łzy, nie załamaliśmy rąk, bo gdybyśmy to zrobili, to nasi pracownicy poszliby za naszym przykładem. Zamiast tego zebraliśmy się w sobie i nastawiliśmy się na działanie — podkreśla.
Dzięki tej mobilizacji, jak opisuje, w zespole pojawiła się siła i determinacja, by wspólnie dokonywać rzeczy niemożliwych. — Będąc na pierwszej linii frontu, nie mamy czasu, żeby usiąść i zacząć się martwić. Cały czas pracujemy, a gdy wracamy do domu, myślimy o tym, co zrobimy następnego dnia — mówi.
Przyznaje jednak, że jest i druga grupa. Przekonał się o tym w środę, 17 lipca, gdy uruchomiono produkcję i pierwsi pracownicy wrócili do pracy.
— Gdy zacząłem z nimi rozmawiać, zrozumiałem, że te osoby, które od soboty siedziały w domu, miały wiele obaw i były podłamane sytuacją — przyznaje. Ma jednak nadzieję, że z biegiem czasu nastroje będą się poprawiać.
—Gdy w sierpniu uruchomimy dużą halę, na pewno będzie dla nas duży zastrzyk pozytywnej energii. Hala pełna pracowników, na której pracują wszystkie linie to piękny i bardzo budujący widok, dlatego mamy nadzieję jak najszybciej do tego wrócić — mówi.
/7
Firma Aksam z Malca niedaleko Oświęcimia (woj. małopolskie) jest znana w całej Polsce z produkcji słonych przekąsek, m.in. «Paluszków Beskidzkich».
/7
W nocy z piątku na sobotę (12/13 lipca) w fabryce wybuchł pożar, który strawił dwie hale produkcyjne. Dach jednej z nich runął.
/7
Ocalała tylko trzecia, największa hala.
/7
Właściciel fabryki i prezes firmy Aksam, Adam Klęczar, zapewnił, że nie będzie zwolnień, a pracownicy wciąż będą otrzymywać pełne wynagrodzenie.
/7
Ten gest poruszył internautów, którzy ruszyli do sklepów po «Paluszki Beskidzkie».
/7
– W tym nieszczęściu, które nas spotkało, obrazy takiej solidarności są dla nas bardzo miłe – mówi «Faktowi» wiceprezes Aksam, Artur Klęczar i dodaje, że jako firma kompletnie nie spodziewali się takiej reakcji.
/7
Artur Klęczar, wiceprezes firmy Aksam, na zgliszczach jednej ze zniszczonych hali produkcyjnych w Malcu.