Jasio z Romanowa pod Środą Wielkopolską wracał autobusem z przedszkola. Wysiadł z niego i skierował się na przejście dla pieszych. Tam uderzyło w niego auto prowadzone przez 72-letnią kobietę. Reanimacja chłopca trwała bardzo długo. Najpierw próbował go ratować dziadek, który przy przejściu czekał na wnuka, potem pogotowie. Niestety, dziecko zmarło. Dziś (piątek 31 maja) odbył się pogrzeb chłopca.
Siedmioletni Jaś z Romanowa pochowany w Środzie Wielkopolskiej
Jaś w kwietniu skończył siedem lat. Po wakacjach miał iść do szkoły. Był oczkiem w głowie rodziców i dziadków. Ze zdjęcia, które bliscy zostawili na grobie chłopca, patrzy uśmiechnięty, śliczny chłopczyk. Trudno uwierzyć, że już go tu nie ma. Rodzice Jasia mieli prośbę, by pożegnać ich ukochanego synka balonikami wypełnionymi helem. Koniecznie w kolorze niebieskim, bo to był ulubiony kolor chłopczyka. Wiele osób przyszło na pogrzeb ubranych w takie barwy.
Niebieska była także mała trumienka, taśmy do jej spuszczania do ziemi i kwiaty w bukietach. Zapłakana mama Jasia trzymała w rękach maleńki bukiet niebieskich kwiatków, który prawdopodobnie wrzuciła synkowi do grobu.
Baloniki długo unosiły się na niebie. Był to bardzo poruszający moment. W pewnym sensie symbolizował to, o czym mówił ksiądz w cmentarnej kaplicy. — Pełen współczucia smutek owładnął wielu ludzi na wieść o wypadku. Niełatwo jest mówić do serc rozdartych bólem i smutkiem. Niełatwo znaleźć słowa, które kojącym balsamem położyłyby się na zbolałych sercach. Wiem, że moje ani nikogo z tu obecnych słowa pociechy nie są w stanie w tej chwili zabliźnić rany rodziców, dziadków, rodziny. Możemy tylko wszyscy zapewnić najbliższych, że dzielimy z nimi ich żal i smutek — mówił ksiądz.
Nasza wiara każe nam zupełnie inaczej patrzeć na życie ziemskie. Przecież jest ono pielgrzymowaniem do naszej prawdziwej ojczyzny, którą jest Niebo. To nic, że dla Jasia ta pielgrzymka była dość krótka, tylko siedem lat, że śmierć przyszła za wcześnie. Ważne jest, że Jasio przeszedł już do nowego życia, które swą wspaniałością przewyższa nasze wyobrażenia. Z głęboką wiarą pochylmy głowy nasze przed niedoścignionymi wyrokami Boga
— dodawał.
Rozpacz bliskich po śmierci siedmioletniego Jasia
Próbował wytłumaczyć zdruzgotanym rodzicom, dlaczego ich Jasia już z nimi nie ma.
Podobała się Bogu dusza Jana, dlatego pospiesznie wywiódł go spośród nieprawości. Pamiętajcie drodzy rodzice, że będziecie mieli teraz orędownika u Boga. Będzie się wstawiał u niego za wami. Jaś dzisiaj nam mówi: wkrótce będziecie klęczeć przed moim grobem. Bóg uświęci wasze łzy, ale nie kierujcie do grobu swych oczu zalanych łzami, bo mnie tam nie ma. Wznieście je ku niebu, tam żyję i tam kocham. Niech wasze łzy nie będą łzami bólu, ale pragnienia, by przywiodły was do Boga i do mnie. Wierzymy, że Jasio jest w ramionach najlepszej matki Maryi
— pocieszał.
Romanowo. Wypadek na pasach. Zginął mały Jaś
Jasia przyszło pożegnać wiele osób poruszonych jego śmiercią. Rodzice chłopca robili wszystko, by się trzymać, ale gdy trumna była spuszczana do grobu, to już było dla nich za dużo. Także dziadkowie byli zrozpaczeni. Dziadek Jasia wykonał znak krzyża, patrząc na trumnę w grobie. Na szarfie przy kwiatach od dziadka i babci znalazł się zwrot «królu złoty». Pewnie tak zwracali się do ukochanego wnuczka.
W ostatnich dniach wciąż padało. Bliscy Jasia upatrywali w tym znaku. W dniu pogrzebu niebo było błękitne i świeciło piękne słońce. Jakby aura chciała pocieszyć rodzinę chłopca.
Zobacz też:
Ulubionym kolorem Jasia był niebieski.
/13
Miejsce tragicznego wypadku, w którym zginął Jaś.