Ten rok jest prawdopodobnie ostatnim, kiedy pensje rosły dwa razy w roku – 1 stycznia i 1 lipca. To efekt wysokiej inflacji. Zgodnie z przepisami, jeśli wzrost cen przekracza 5 proc., muszą być dwie podwyżki najniższej krajowej.
Obecnie płaca minimalna wynosi 4 tys. 242 zł brutto. Od 1 lipca zostanie podniesiona do 4 tys. 300 zł. Wzrost jest niewielki – od lipca do grudnia wypłata wzrośnie o ok. 360 zł brutto. Na rękę podwyżka będzie jeszcze mniej imponująca. To dlatego, że w tym roku od najniższej krajowej trzeba płacić nie tylko składki ZUS, ale też zaliczkę na PIT.
Donald Tusk w kampanii obiecywał podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł, co pozwoliłoby najmniej zarabiającym Polakom nie płacić PIT. Niestety, na reformę podatkową się nie zanosi. Resort finansów zapowiada, że kwota wolna zostanie podniesiona do końca kadencji.
Dlatego pracujący za minimum teraz dostają na rękę 3 tys. 221 zł i 98 gr, a od 1 lipca ich wypłata netto wzrośnie do 3 tys. 261 zł i 53 gr.
Wyższa płaca minimalna to większe zasiłki i dodatki. Tyle ci się należy
Podwyżka minimalne płacy będzie oznaczać nie tylko nieco wyższe wypłaty, ale też większe kwoty dodatków i odpraw. Oto, ile musi wypłacić szef od 1 lipca:
godzinowa płaca minimalna, która obecnie wynosi 27 zł 70 gr brutto, wyniesie 28 zł i 10 gr brutto. To oznacza, że w przypadku pracujących na umowie zlecenie, stawka godzinowa nie może być niższa;
- odprawy dla zwalnianych pracowników także się zmienią, bo są powiązane z płacą minimalną. Kwota odprawy, która od stycznia wynosi 63 tys. 630 zł, od lipca wzrośnie do 64 tys. 500 zł;
- zmieni się podstawa wymiaru zasiłku chorobowego i macierzyńskiego, ponieważ one także są powiązane z najniższą krajową. Od stycznia do czerwca 2024 r. minimalna podstawa wymiaru zasiłków wynosi 3 tys. 660 i 42 zł. Z kolei od lipca do końca roku będzie to 3 tys. 710 zł i 47 gr.
Spór o płacę minimalną. Minister wyszła przed szereg?
W rządzie trwają tarcia odnośnie przyszłorocznej płacy minimalnej. Ministra rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk ogłosiła, że jej resort chce zmian w wyliczaniu najniższej krajowej i dostosowanie jej do unijnej dyrektywy. Jak zapowiedziała polityczka, ministerstwo dąży do tego, żeby minimalna płaca wynosiła 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To oznacza, że gdyby teraz weszły w życie takie regulacje, Polacy nie mogliby zarabiać mniej niż 4 tys. 700 zł brutto.Ta zapowiedź wywołała popłoch wśród pracodawców. Do sprawy odniósł się już też premier Donald Tusk. – Pani minister Dziemianowicz-Bąk usłyszy ode mnie we wtorek, że my oczywiście zgodnie z zasadami i obowiązkami rządu zaproponujemy podniesienie tej płacy minimalnej tak, jak mówi o tym konieczna ustawa, czyli to będzie blisko 5 proc. więcej, bo ten obowiązek narzuca na nas ustawa – powiedział kilka dni temu premier podczas wizyty w Białymstoku. Jak stwierdził Tusk, «musimy w tej chwili bardzo skoncentrować się i zadbać o bezpieczeństwo szczególnie małych i średnich firm w Polsce». To może oznaczać, że najniższe wynagrodzenie od 1 stycznia 2025 r. wyniesie 4 tys. 510 zł brutto.
Na zdjęciu ministra rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Na najbliższym posiedzeniu rząd ma dyskutować o wysokości płacy minimalnej na 2025 r.
/2
– Moim zdaniem ta płaca minimalna powinna być zdecydowanie wyższa, tak żeby na rękę zarabiać ok. 5 tys. zł. Przy takich zarobkach, jak teraz, tak naprawdę człowieka na nic nie stać. A takie młode osoby, jak ja, mogą mieć problem, żeby się usamodzielnić – mówi Kornel (21 l.), którego spotkaliśmy w Kołobrzegu.