Minioną niedzielę rolnicy z okolic Lublina zapamiętają na bardzo długo. Nad zagłębiem warzywnym i sadowniczym tego regionu, czyli terenami niedaleko Chodla i Opola Lubelskiego przeszła wielka nawałnica. Burza trwała zaledwie kilkanaście minut, ale straty, które poczyniła się kolosalne. Rolnicy są załamani.
Od kilku dni nad Polską przechodzą gwałtowne burze. Żywioł atakuje w miastach i na wsiach. Między innymi gradobicie i ogromna ulewa nawiedziły Gniezno i Szczecin.
Gradobicie zniszczyło uprawy pod Opolem Lubelskim
Ale nie tylko w miastach jest źle. Także rolnicy mają kolosalne problemy. Lubelskie zagłębie owocowo-warzywne, czyli okolice Opola Lubelskiego bardzo poważnie ucierpiało podczas niedzielnej nawałnicy.
— Zaczęło się około 21:40 i trwało zaledwie 10-15 minut. Przez cały czas padał grad. Był intensywny i bardzo duży. Niektóre kulki miały średnicę nawet 2-3 cm — opowiada Krzysztof Wieczorek z jeden z poszkodowanych rolników, ze wsi Lipiny pod Chodlem.
Plantatorzy od razu wiedzieli, że spotkała ich kolejna ogromna katastrofa. Pierwsza była podczas kwietniowych przymrozków. Wtedy stracili znaczną część swoich upraw. Mieli jednak nadzieję, że coś uda się uratować. Ale niedzielne gradobicie dokończyło złą robotę, niszcząc to, co zostało na polach.
— Niedzielnej nocy doszła jeszcze bardzo niska temperatura, która spowodowała, że grad nie topniał, tylko leżał do poniedziałku do godzin popołudniowych, zamrażając to, czego nie zniszczyły gradowe kule — dodaje pan Krzysztof.
Ludzie potracili wszystko. Sady zostały ogołocone z owoców. Porzeczek, malin i truskawek też w tym roku nie będzie. Zboża także ucierpiały.
— Zwykle z hektara zbieram około 8-10 ton owoców. Po tej burzy jak znajdę 10 kg porzeczek na sok to będzie dobrze. U sąsiadki podobnie jest z rabarbarem. Z 3 ha mieli zawsze około 5-6 ton zbiorów. Teraz ratują to, co zostało. Mają ledwie kilkadziesiąt kilogramów — mówi rozgoryczony rolnik.
Ubezpieczenie plantacji jest koszmarnie drogie, rolników na to nie stać
Większość plantacji nie była ubezpieczona. Rolnicy mówią, że nie stać ich na to, bo firmy ubezpieczeniowe widząc jak niepewny to interes, proponują zaporowe stawki. Za ubezpieczenie np. hektara porzeczek od gradu, przymrozków i suszy, chcą po 2 tys. zł, czyli w sumie 6 tys. A rolnik za zbiory z tego obszaru może zarobić maksymalnie 7 tysięcy… Dodając do tego opryski i własną pracę, trzeba by było dokładać.
— Ludzi po prostu na to nie stać. Rolnictwo w zmieniającym się, niepewnym klimacie w Polsce staje się hobby. Większość z nas stara się o dodatkowe zajęcie, pracę, żeby po takich sytuacjach jak ta, nie zostać z niczym — mówi Krzysztof Wieczorek.
Zniszczone tereny odwiedził wojewoda i marszałek województwa. W tym tygodniu na polach zaczęły się pojawiać komisje szacujące straty. Kiedy jednak poszkodowani dostaną jakieś pieniądze, nie wiadomo. A potrzeby są ogromne, bo nie dość, że żywioł zniszczył tegoroczne zbiory prawie w całości, to same rośliny, sadzonki i drzewa zostały w większości uszkodzone. I być może trzeba będzie je wymienić na nowe. A te, co przetrwały z pewnością będą słabsze i muszą odchorować gradobicie.
Chciał wykoleić pociąg z ludźmi. Groźny incydent pod Czechowicami
Na cel wziął dzieci. Lubieżny zakonnik chce wyjść na wolność
Tragedia rodzinna pod Tczewem. W pożarze domu zginęły dwie osoby. To mama i jej córeczka
/10
Pan Krzysztof Wieczorek stracił tegoroczne uprawy.
/10
Jego plantacje zniszczył grad.
/10
Gwałtowne gradobicie nawiedziło okolice Opola Lubelskiego i Chodla.
/10
Grad był wielkości piłeczek do tenisa stołowego.
/10
Ucierpiały także zboża.
/10
Malin w tym roku nie będzie.
/10
Krzewy porzeczek zostały uszkodzone.
/10
Ucierpiały także zboża.
/10
Pan Krzysztof nie będzie miał w tym roku zbiorów.
/10
Grad zniszczył plantację.