Sondaże przed wyborami do Parlamentu Europejskiego nie pozostawiają wątpliwości. To skrajna prawica może liczyć dziś na wzrosty. Czy aby zdominować socjaldemokratów, liberałów i chadeków, eurosceptycy połączą siły, stając się największą grupą w PE? Korespondencja ze StrasburgaMedia zależne od reklamy i polityków? My stawiamy na prawdę i piszemy o tym co ważne. Uzależnij media tylko od siebie, wesprzyj OKO.press.
W POLSCE powoli rozkręca się kampania przed wyborami samorządowymi, ale w Brukseli i Strasburgu już trwają polityczne rozgrywki przed nadchodzącymi wyborami europejskimi. A jest o co walczyć. Sondaże pokazują, że skrajna prawica ma szanse nawet na kilkadziesiąt mandatów więcej w tych wyborach. Nigdy nie była jeszcze tak blisko realnego sprawowania władzy w UE.
Choć o wzroście skrajnej prawicy komentatorzy mówią przed każdymi wyborami co najmniej od 2014 roku, to tym razem sondażowa matematyka straszy trochę bardziej. Pojawiają się trzy wnioski:
- skrajna prawica jest coraz bliżej władzy w kilku państwach członkowskich,
- los Europy może leżeć w rękach znienawidzonego przez PiS lidera Europejskiej Partii Ludowej Manfreda Webera.
Prawica wyprzedza lewicę
Jeśli przyjrzeć się temu, jak wygląda potencjalny podział mandatów w PE w nadchodzących wyborach do parlamentu, to w oczy rzucają się dwie rzeczy:
- prawicowa część tortu jest wyraźnie większa niż lewicowa,
- jeszcze nigdy w parlamencie nie było tylu posłów niezrzeszonych.
Dwie grupy polityczne zrzeszające partie prawicowe i skrajnie prawicowe – obecnie piąta co do wielkości grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR, do której należy PiS i Suwerenna Polska) oraz szósta co do wielkości, zrzeszająca dużo bardziej antyunijne i radykalne partie grupa Tożsamość i Demokracja (m.in. AfD i Front Narodowy), rosną do pozycji trzeciej i czwartej największej grupy w PE.
Z dużym prawdopodobieństwem obie prześcigają liberałów z Odnowić Europę (obecnie trzeci najwięksi) i zostawiają daleko w tyle Zielonych (obecnie czwarci). Co więcej, rzucają wyzwanie grupom od dekad dominujących europejski krajobraz polityczny: ludowcom i chadekom z Europejskiej Partii Ludowej (tu zrzeszona jest PO i PSL) oraz socjalistom i demokratom z S&D (tu należy polska Lewica).
Zieloni i liberałowie w nadchodzących wyborach mogą stracić nawet po 20 mandatów. Centroprawica i centrolewica ma szansę utrzymać stan posiadania.
Każdy chce być największy
A w PE wielkość grupy ma znaczenie.
To od niej zależy, w jakiej kolejności posłowie zabierają głos na sesjach plenarnych i ile mają na te wypowiedzi czasu. Największa grupa zabiera głos pierwsza i sumarycznie, podczas sesji, ma na wypowiedzi najwięcej czasu. To daje jej też większą widoczność medialną.
Wielkość grupy decyduje też o stanowiskach w komisjach parlamentarnych oraz udziale w pracach legislacyjnych. Grupy największe, które są w stanie sformować nieformalne koalicje, szefują większej liczbie komisji. Tym samym mają większy wpływ na unijne prawodawstwo.
Wreszcie kluczowe znaczenie ma to, które grupy są w stanie sformować mniej lub bardziej formalną koalicję, by mieć większość (50 proc. głosów plus jeden) umożliwiającą przegłosowywanie aktów prawnych oraz brać udział w wyborze szefów unijnych instytucji – w tym szefa KE. Szefa KE proponuje Rada, czyli państwa członkowskie, ale Parlament go w głosowaniu zatwierdza.
Dlatego celem wszystkich grup politycznych jest jak najmocniej poszerzyć swoje szeregi, a tym samym:
- zyskać wpływ na wybór szefów unijnych instytucji na następną kadencję,
- zyskać wpływ na wychodzące z Parlamentu prawo, a tym samym na kierunek, w którym zmierza Europa.