Po dramatycznym wypadku w Imielinie Prokuratura Rejonowa w Mysłowicach wszczęła śledztwo. Na dziecko runęła 200-kilogramowa bela metalu. 7-letni Kacperek jest w skrajnie ciężkim stanie. Lekarze wciąż walczą o jego życie.
Nieszczęśliwy wypadek wydarzył się w sobotni wieczór (12 kwietnia) na prywatnej posesji przy ulicy Wyzwolenia w Imielinie (województwo śląskie). Dziecko przebywało z rodzicami u znajomych. Ok. godz. 20.00 chłopczyk wyszedł na podwórko.
Tragedia w Imielinie. Kacpra przygniótł 200-kilogramowy zwój metalu
Podczas trwającego spotkania w domu znajomych chłopiec miał na chwilę wyjść na zewnątrz. Na podwórku miał się bawić przy stalowym zwoju płaskownika. Właściciel domu prowadzi własny warsztat. Nie wiadomo, dlaczego malec zainteresował się stojącym na podwórku zwojem stalowego drutu. Podczas zabawy metalowa konstrukcja miała przygnieść Kacpra.
— U chłopczyka doszło do zatrzymania krążenia. Nim na miejsce przybyły służby ratownicze, rodzice sami podjęli próbę reanimacji. Ta konstrukcja spadła na klatkę piersiową dziecka — mówił nam Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, które interweniowało.
Chłopczyka transportowano do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach helikopterem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Dramat w Imielinie. Chłopczyk w stanie ciężkim jest w szpitalu
To był bardzo dramatyczny wypadek. Dyrektor pogotowia tłumaczy, iż jego pracownicy sami byli w szoku. Dyrektor Pach zaproponował im skorzystanie z pomocy psychologów.
— Dziecko przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej. Lekarze cały czas walczą o jego życie. Jego stan jest skrajnie ciężki — powiedział Wojciech Gumulka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, po wylądowaniu helikoptera w szpitalu, ponownie trzeba było reanimować chłopczyka.
Prokuratura w Mysłowicach wszczęła śledztwo
Śledztwo w tej sprawie wszczęła już Prokuratura Rejonowa w Mysłowicach. — Trwa gromadzenie materiału dowodowego. Na razie nie przesłuchano rodziców chłopca — powiedziała prokurator Jolanta Gębska-Struska, szefowa mysłowickiej prokuratury. — Nie wiemy na razie, jak doszło do sytuacji, gdzie zwój drutu, ważący ok. 200 kg przygniótł chłopca.
Śledczy nie chcą informować o tym, czy rodzice dziecka, którzy mieli obowiązek opieki nad małoletnim, byli trzeźwi. Nie informują też o szczegółach wypadku: czy chłopczyk sam mógł przewrócić ciężką 200-kilogramową konstrukcję metalu, czy też zwój był źle zabezpieczony. To wyjaśni śledztwo.
Rodzinny dramat w Wałbrzychu. Dziecko wypadło z okna
Maszyna wciągnęła rękę 8-latki
/2
W sobotę w Imielinie podczas wizyty u znajomych 7-letni Kacper został przygnieciony zwojem metalowego drutu.
/2
Wojciech Gumułka, rzecznik GCZD w Katowicach twierdzi, że stan dziecka wciąż jest bardzo ciężki.