To wprost niepojęte, że można tak traktować własne dzieci. Monika M. i Marcin G. z Przemkowa (dolnośląskie) doczekali się dwóch synów. Starszy ma zaledwie dwa lata, a młodszy 11 tygodni. Niespełna 4-miesięczny chłopczyk trafił do szpitala z obrażeniami klatki piersiowej i głowy. Najgorsze jest to, że jego oprawcami byli rodzice. 4 marca Monika M. i Marcin G. pojechali odwiedzić dziecko do szpitala w Zielonej Górze. Tam zostali zatrzymani przez policję.
Wstrząsająca relacja pana Marka, znajomego Moniki M. i Marcina G.
To, co mieli przeżywać w rodzinnym domu 2-letni Filipek i jego młodszy braciszek Marcinek, przechodzi ludzkie pojęcie. Reporterowi «Faktu» udało się dotrzeć do pana Marka, znajomego rodziców chłopców. To, co nam opowiedział, jest wstrząsające.— Znałem ich jakieś cztery lata. Z początku Marcin był normalnym człowiekiem, gdy go bardziej poznałem, doszedłem do wniosku, że z tym człowiekiem coś jest nie tak. W plecaku nóż nosił — opowiada pan Marek. — Jak ten mały się urodził i miał chyba z pół roczku, to zauważyłem, że zaczął go wyzywać od bękartów, skur…synów, bić klapkiem po głowie. Widziałem, jak złapał go za rączkę i na łóżko rzucił, bo malec płakał. Nawet nie przytulali tego dziecka, nie brali na ręce. Dzwoniłem do opieki raz. Przyjechali, popatrzyli i pojechali — mówi poruszony gehenną dzieci nasz rozmówca. — Znajoma też wydzwaniała do opieki, na policję, żadnej reakcji — dodaje ze smutkiem. — Cały czas dziecko suwało się po podłodze. Twierdzili, że ma coś z bioderkami. To dlaczego do lekarza nie idziecie, pytałem — wspomina pan Marek.
To, co ojciec dzieci Marcin G., miał robić własnym synom, jest niepojęte. — Marcinek był wielokrotnie uderzany butelką po głowie — opowiada poruszona mieszkanka Przemkowa, z którą rozmawiał «Fakt». — On został zatłuczony przez tych rodziców — dodała.
«Faktowi» udało się także porozmawiać z panem Józefem z Przemkowa. — Widziałem, tego ojca jak prowadził wózek z dzieckiem, na którym leżał worek z puszkami. Wtedy tego młodszego nie było na świecie — opisuje. — Dawali też dzieciom jakieś kropelki, żeby nie płakały — wspomina.
Elżbieta Kasprzak, kierownik opieki społecznej w Przemkowie nie ma sobie nic do zarzucenia. Zapytaliśmy, czy wcześniej docierały do nich informacje, że coś złego się dzieje? — Rodzina była objęta pełnym wsparciem ośrodka pomocy. Mogę powiedzieć tylko to. Toczy się postępowanie, sprawa jest rozwojowa i my na dziś nie możemy się wypowiadać — stwierdziła. Kiedy informujemy urzędniczkę, że rozmawialiśmy z mieszkańcami, którzy do urzędników mają sporo zastrzeżeń, ta ucina krótko: — Ja się do tego nie mogę odnieść, toczy się postępowanie w prokuraturze.
Decyzją sądu rodzinnego w Głogowie starszy chłopiec trafił do rodziny zastępczej. Jeśli stan zdrowia Marcinka pozwoli, również trafi do rodziny, którą wyznaczył sędzia.
– Matce i ojcu postawione zostały zarzuty znęcania się nad synami – mówi w rozmowie z «Faktem» Katarzyna Kasperczak, prokurator rejonowy w Głogowie. Żadne z rodziców nie przyznało się do winy. Ojciec mówi, że raz zamachnął się, by uderzyć konkubinę i trafił młodszego syna, którego miała na rękach.
Prokuratura Rejonowa w Głogowie prowadzi śledztwo w tej sprawie. Podejrzanym grozi kara 20 lat pozbawienia wolności. 6 marca Sąd Rejonowy w Głogowie zdecydował, że para podejrzanych najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
Do sprawy będziemy wracać.
Czytaj także:
Tu trwała gehenna Filipka i Marcinka.
/9
Monice M. i Marcinowi G. grozi długoletni pobyt za kratkami.
Monice M. grozi kara do 20 lat pozbawienia wolności
/9
Marcin G. i Monika M na zdjęciach uśmiechają się.
/9
Podejrzanemu grozi długoletnia odsiatka.
/9
Dom zły w Przemkowie.
/9
W tym domu miały być katowane dzieci.
/9
Pan Marek opisał jaka krzywda działa się dzieciom z Przemkowa.
/9
Siedziba opieki społecznej w Przemkowie.