Był sierpień ubiegłego roku, gdy w nocy do jednej z lecznic w Siemianowicach Śląskich przybiegł spanikowany 24-latek. Pod pachą miał małego kotka. Zwierzę było w stanie agonalnym. Weterynarz, widząc jaką krzywdę mu zadano, natychmiast powiadomił policję i ruszyło śledztwo.— Już w początkowej fazie czynności było wiadomo, że mężczyzna dzień wcześniej w swoim mieszkaniu rozpylił gaz pieprzowy, a gdy zwierzę traciło wyraźne siły do życia i było wychłodzone, związał jego kończyny taśmą klejącą i ogrzewał świeczkami — opowiada szczegóły makabrycznych zdarzeń Tatiana Lukoszek, rzeczniczka policji w Siemianowicach Śląskich.
W nocy oprawcę chyba ruszyło sumienie, bo zwierzę zapakował pod pachę i pobiegł po pomoc do weterynarza. Gdy kotka trafiła do lecznicy, miała poparzone małżowiny uszne, powieki, nosek i przypalone wąsy, a futerko było całe poklejone woskiem. Mimo wysiłków lekarza 10-tygodniowego zwierzęcia nie udało się uratować.
Znęcał się nad kotem w okrutny sposób. Usłyszał wyrok
W tej sprawie musieli się wypowiedzieć biegli. — Opinia jednoznacznie wskazała, że rozpylenie gazu pieprzowego spowodowało u kotki obrażenia, które skutkowały niewydolnością wielonarządową, co doprowadziło do uśmiercenia zwierzęcia — dodaje Tatiana Lukoszek.
24-latkowi postawiono zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Sąd Rejonowy w Siemianowicach Śląskich właśnie wydał wyrok dla kata. Uznał 24-latka winnego uśmiercenia swojej kotki.
— Został on ukarany grzywną w wysokości 3 tysięcy złotych, ma też 2-letni zakaz posiadania wszelkich zwierząt. Mężczyzna musi zapłacić nawiązkę w wysokości 4 tysięcy złotych na rzecz fundacji zajmującej się niesieniem pomocy zwierzętom. Dodatkowo oskarżony musi pokryć koszty oskarżyciela posiłkowego, którym była fundacja walcząca o prawa zwierząt w kwocie blisko 2500 złotych.
Najwyższą możliwą za uśmiercenie zwierzęcia jest kara do 3 lata więzienia.
10-tygodniowa kotka niestety nie przeżyła. Jej kat usłyszał wyrok.