Wrocławskie Okno Życia mieści się przy ul. Rydygiera 22. Działa od 15 lat. Być może dzięki niemu matka półtoramiesięcznej dziewczynki nie wyrzuciła maleństwa do kontenera na śmieci i nie zabiła go! Tylko zostawiła w miejscu, w którym jej córeczka natychmiast znalazła troskliwą opiekę.
Dziecko we wrocławskim Oknie Życia: najważniejsze było maleństwo
Alarm rozległ się w niedzielę 10 marca. Była dokładnie godz. 8:07, kiedy pełniąca dyżur siostra Otylia, przełożona wspólnoty boromeuszek, usłyszała dzwonek. Właśnie szła do kaplicy, aby przygotować mszę świętą. Nagle wszystkie plany trzeba było zmienić. Najważniejsze było maleństwo w Oknie Życia!
— Nie ukrywam, że byłam zestresowana, bo to moje pierwsze dziecko w oknie życia. Na początku zobaczyłam torbę. Pomyślałam, że ktoś zostawił jakieś rzeczy, bo to się zdarza. Ale po chwili, jak podeszłam bliżej, zauważyłam ruszającą się rączkę. To było przejmujące przeżycie. Na szczęście dziecko było «zaopiekowane» i zadbane — opowiedziała «Gościowi Niedzielnemu» s. Otylia.
Przy dziecku był list od mamy z kilkoma informacjami. Kobieta wspomniała w nim tylko, że jej córeczka urodziła się zdrowa i wszystko przebiegło pomyślnie.
Dziewczynka we wrocławskim Oknie Życia: była spokojna i nie płakała
Brakowało imienia, nie było też przy dziecku żadnych dokumentów. Dlatego od razu maleństwo zostało nazwane Łucja. Dziewczynka zachowywała się spokojnie. Nie płakała. Zakonnice dodają, że była zadbana i czysto ubrana.
Niemowlę trafiło do szpitala. Jeśli rodzice się nie ujawnią, dziecko będzie do adopcji. Z pewnością znajdą się ludzie, którzy zechcą podarować mu miłość i prawdziwą rodzinę.
W tym roku to już kolejne dziecko ocalone we wrocławskim Oknie Życia. 30 stycznia w tym samym miejscu pozostawiono małego chłopczyka
Zobacz też: