Rodzice zmarłego chłopca chcą, aby tragedia nie powtórzyła się z innymi dziećmi.
Straszna tragedia z huśtawką w Wyszniewie poruszyła temat bezpiecznego spędzania wolnego czasu na placach zabaw dla dzieci i niesienia pomocy doraźnej. Przypomnijmy, w miasteczku pod Kijowem sześcioletni chłopiec zmarł po uderzeniu huśtawką. Można sobie tylko wyobrazić, jaki to smutek dla rodziców, bo to był ich jedyny syn.
Portal TSN.ua rozmawiał z ojcem chłopca.
Co się stało w pobliżu huśtawki?
Witalij stara się rozmawiać o wszystkim bez zbędnych emocji. Mówi, że on i jego żona i syn mieszkają w Wisznewie, a tragedia wydarzyła się 10 marca.
„Żona i syn Yehor poszli na plac zabaw. Dziecko chciało usiąść na huśtawce. Nawiasem mówiąc, huśtawka jest przeznaczona na pięć miejsc. Jechały nim już trzy dziewczyny. W momencie, gdy moje dziecko się zbliżyło, huśtawka uderzyła go w głowę. Moja żona Krystyna była obok mojego syna. Natychmiast wezwała karetkę. Medycy przybyli bardzo szybko, w około 4 minuty. Zespół pogotowia natychmiast ocenił charakter obrażeń dziecka i wskazał, że syn powinien być hospitalizowany w Kijowie, w szpitalu na ulicy Podwysockiej.
Skontaktowali się z dyspozytorem, ale ten nalegał, aby dziecko zostało przewiezione do Bojarki, do regionalnego szpitala dziecięcego. Brygada została zmuszona do wykonania poleceń dyspozytora” – powiedział Witalij, ojciec chłopca, w rozmowie z TSN.ua.
Dodaje, że karetka przyjechała do Bojarki po 40-50 minutach od otrzymania urazu. Chłopca na noszach zabrano na izbę przyjęć, ale tam odmówiono im przyjęcia.
„Była odmowa hospitalizacji. Według tych, którzy odmówili, ówczesny personel szpitala nie dysponował specjalistami, którzy mogliby udzielić pomocy dziecku w zależności od rodzaju urazu. Minęło jeszcze kilka minut. Pracownicy tej samej brygady przetransportowali syna do samochodu i zawieźli do Kijowa.
Do szpitala na Podwysockim trafił około półtorej godziny po kontuzji. Tutaj przeszedł tomografię komputerową. Sam już tam przyjechałem. Powiedziano mi i mojej żonie, że dziecko przeżyje i że najważniejsze elementy mózgu nie zostały naruszone. Konieczne jest jedynie zdobycie szczątków kości czaszki, która zapadła się w środek czaszki. Przyszła do nas lekarka, powiedziała, że ustabilizują stan naszego dziecka. Poinformowała, że konieczna jest interwencja chirurgiczna, będzie operacja. Niby wszystko jest w porządku, dziecko będzie żyło. A cztery godziny później przyszli do nas i powiedzieli, że nasz chłopiec nie żyje” – mówi Witalij.
Chłopiec uczęszczał na lekcje piłki nożnej, chodził do przedszkola / fot. z albumu rodzinnego
Co mówi policja?
Policja obwodu kijowskiego poinformowała, że wszczęto postępowanie karne w związku z uszkodzeniem ciała i śmiercią dziecka na podstawie art. 115 z zauważalnym „wypadkiem”.
„Śledczy komendy buczańskiej policji obwodu kijowskiego nadal prowadzą dochodzenie wyjaśniające wszystkie okoliczności tragedii, przesłuchują świadków wydarzeń, trwają przesłuchania” – poinformowała policja obwodu kijowskiego.Policja obwodu kijowskiego ostrzega rodziców, aby byli uważni i uczyli swoje dzieci zasad bezpiecznych zabaw na placach zabaw. Uwaga na małe dzieci podczas zabawy!