Życie Tomasza Komendy było pełne cierpienia i bólu. Został niesłusznie oskarżony i skazany na 25 lat więzienia za gwałt i zabójstwo nastoletniej Małgosi. Po 18 latach wyszedł na wolność i został uniewinniony. Gdy otrzymał wielomilionowe odszkodowanie i zadośćuczynienie, zachorował. Po dwóch latach walki z nowotworem, 21 lutego 2024 r. zmarł. Jego pogrzeb miał charakter świecki i w wielu relacjach cytowano słowa mistrza ceremonii, który prowadził ten pogrzeb. «Fakt» z nim porozmawiał.– Odszedłeś, ale zostawiłeś nam całe swoje jestestwo, bagaż emocji, skojarzeń, wspomnień, wobec których śmierć jest bezsilna i jej moc nie działa. Nie jest ona w stanie zabrać nam tego, co chowamy w sercach na zawsze. Zabrała tylko ciało, ale całej reszty nie jest w stanie wyrwać nam z pamięci uczuć – mówił mistrz ceremonii na pogrzebie Tomasza Komendy.
– Przepraszam, przepraszam, jeśli kogoś uraził. Dziękuję, dziękuję za okazaną życzliwość, wyrozumiałość, walkę i opiekę. I proszę, proszę, żyjcie takim życiem, jakiego pragniecie – dodał.
Fakt: Media w Polsce pisały wiele o pogrzebie Tomasza Komendy. Pojawiło się w relacjach, jak i zapowiedziach, że to pogrzeb o charakterze świeckim. Czym jest taka ceremonia?Mateusz Pawlicki: Pogrzeb świecki. Ciekawie można to opisać w sumie. Powiedziałbym, że bardziej pogrzeb świecki jest wspomnieniem o człowieku. A w mojej opinii i gdzieś w mojej drodze, którą staram się iść i mam nadzieję, że wypełniam, pogrzeb świecki jest po to, żeby wzbudzić emocje na cmentarzu po to, żeby te emocje na tym cmentarzu zostały. I wróciły do nas w momencie, kiedy przychodzimy odwiedzić naszych bliskich. No bo wychodząc z cmentarza, musi żyć dalej, wracać do pracy, robić swoje rzeczy, dbać o swoje życie. Więc raczej bym mógł powiedzieć, że pogrzeb świecki jest wspominaniem zmarłego. Jego doczesnością, tym co zrobił w ciągu swojego życia dla nas wszystkich. Można podziękować, można skorzystać z okazji i za coś przeprosić, czy tego zmarłego, czy na przykład w imieniu tego zmarłego. Można by też rzec, że pogrzeb świecki jest chwilą na wspomnienie człowieka. Co nam dał, co od niego otrzymaliśmy, co jemu daliśmy. Chociaż nigdy nie chodzi tutaj o wzbudzanie jakiegoś poczucia winy, smutku, czy wyrzutów sumienia… Określenie był człowiek i nie ma człowieka, jest dosyć płytkie, ale mniej więcej też o to chodzi, że wszyscy kiedyś znajdziemy się tutaj, gdzie my teraz jesteśmy, a ja jestem prawie codziennie. I chodzi o to, żeby pożegnać się z człowiekiem, jak się rozstajemy z partnerką, z partnerem, to musimy się pożegnać, jak rodzice odchodzą, no to musimy się z nimi pożegnać. Jak dzieci odchodzą, musimy się z nimi pożegnać, nie ma innej drogi, a świecki pogrzeb jest po to, żeby tego właśnie dokonać.
Pan prowadzi takie ceremonie? Jak się nazywa ta funkcja?
Lubię mówić, że to jest rola społeczna. Jestem świeckim mistrzem ceremonii pogrzebowej przez pierwsze lata, kiedy wszedłem w branżę, dzwoniłem do ludzi I z początku mówiłem, że będę miał zaszczyt poprowadzić uroczystość. Siedem lat potrzebowałem, żeby zadzwonić i z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem świeckim mistrzem ceremonii pogrzebowej. Wiedząc, że niezależnie od tego, co tam się po drugiej stronie, to ja to ogarnę, i ja sobie z tematem poradzę. Jak przelatujący samolot nad nami w momencie składania trumny do grobu. Czy choćby właśnie pogrzeb Tomka Komendy.
Czy ten pogrzeb czymś szczególnym się wyróżniał?
Wbrew pozorom wyróżniał się z mojej perspektywy spokojem. Można było oczekiwać, że będzie to wydarzenie medialne, zagmatwane, trudne. Z mojej perspektywy, gdzie trzeba będzie pochylać się nad tekstem, analizować artykuły i inne rzeczy, żeby wspomnieć człowieka jak trzeba i w pełnej krasie. Nie miało to tutaj miejsca. Od rodziny Tomka dostałem dwa listy do odczytania w imieniu przyjaciół Tomka i z początku była prośba o to, żebym odczytał kilka słów przez nich napisanych. Ostatecznie te kilka słów przez nich napisanych odczytały dwie Tomka bratanice, córki jego brata.
Ale media cytowały przede wszystkim pańskie słowa, które kończyły pogrzeb. Trzy słowa. To było wyjątkowe?
Są określenia, które pasują do danego człowieka. Przez te wszystkie lata, przez które ja to robię, bo jest nas parę osób. Niektóre sformułowania po prostu pasują do danego człowieka. I są uroczystości, w których powtarzamy to sformułowanie, no bo jest po prostu dobre, a lepsze jest wrogiem dobrego. I zdarzało mi się wcześniej powiedzieć te trzy słowa na innych uroczystościach, chociaż głównie chodzi o to, że zapewne dziękuję — To podziękuję, no to można za różne rzeczy podziękować. I w Tomka przypadku pierwszy raz dziękowałem za walkę. Bo walka tam była I tu nie ma co opisywać. No i też prośba o życie, jakiego pragniemy. Tomek nie mógł żyć życiem, jakiego pragnął, tylko życiem, jakie było mu, nie wiem, dane, zasądzone… Tu też nie ma sensu się zagłębiać. Więc myślę, że gdyby nie spotkało go to, co go spotkało, to jako ten fajny facet opisywany przez te bratanice, przez kilka osób, z którymi miałem styczność przed pogrzebem. Gdyby nie to, co przeżył, to będąc dorosłym mężczyzną, mógłby powiedzieć takie słowa. Czy trafiłem? Nie wiem, wygląda na to, że tak, ale nie byłem o to poproszony, ani nic takiego, to po prostu tak wychodzi czasami.
Jak to się stało, że pan wykonuje tę służbę? Czy jak to nazwać, pracę?
Praca, praca… bo można by to nazywać powołaniami, jakimiś różnymi tego typu rzeczami, Nie absolutnie. Sposób na życie, sposób na chleb. Jak większość dziwnych zawodów, które obserwujemy z boku. Tak wyszło.
W pana w przypadku to rodzinna tradycja?
Tak. Wszystko to zaczęło się trzydzieści lat temu, na początku lat 90. Rozpoczął to mój ojciec, który jest na tyle odważny, żeby wymyślić coś i pójść w tym kierunku. Pracował i obsługiwał kaplicę na jednym z cmentarzy we Wrocławiu już trzydzieści lat temu. No i dzisiaj to urosło do tego formatu, że my tej rozmowy nie odbywamy na cmentarzu we Wrocławiu, a jesteśmy w Brzegu Opolskim na terenie Opolszczyzny, no bo dojeżdżamy regularnie do większości miast tutaj w promieniu sto pięćdziesiąt kilometrów od Wrocławia. To jest nasza codzienność…
Czy coraz więcej jest pochówków tego typu?
Jeżeli to będzie jeden półtora procenta wszystkich pogrzebów, to będzie bardzo dużo i myślę, że to zawyżone szacunki… Ludzie, którzy do nas trafiają, najczęściej są ludźmi, którzy oczekują czegoś innego od tego właśnie pożegnania. Nadeszło kolejne pokolenie, które dzisiaj zaczyna decydować o tym, w jaki sposób będą pochowani rodzice. Nie jest specjalnie zainteresowane tym, żeby dziękować jakiejś sile wyższej za życie tych osób itd. Bo te osoby, które zostają, a umówmy się, że jednak uroczystość znaczy pożegnanie, jest dla tych, którzy się żegnają, a nie tych, których żegnamy. Oczywiście jest grupa dużo większa, jak mówiliśmy przed chwilą, powiedzmy ponad 98 proc., którzy idą w stronę religijną, czy wyznaniową, ale jest grupa, która oczekuje czegoś innego, w jakiś inny sposób. Posłuchać AC/DC, jak przed chwilą, czy Scorpions, czy Dawida Podsiadło jak u Tomka Komendy na prośbę rodziny. Robimy te rzeczy, organizujemy, mamy nagłośnienie, żeby to zwyczajnie obsłużyć, tak jak rodzina sobie życzy. I mimo tego, że większość ludzi, która do nas trafia, z jakiegoś powodu decyduje się, nie rozmawiając wcześniej z nami. My dostajemy do tych ludzi, najczęściej numer telefonu, tak jak w przypadku właśnie rodziny Komenda, Nie wiemy, z kim przyjdzie nam za chwilkę porozmawiać. Do każdego pogrzebu, tak jak w tym, w którym pan przed chwilą uczestniczył, proponujemy na koniec modlitwy. Możemy się pomodlić. Dziewięćdziesiąt procent ludzi, z którymi rozmawiamy przez telefon, ma taką potrzebę powiedzenia, dlaczego się zdecydowało na ten pogrzeb. I często pada odpowiedź, że idea chrześcijaństwa jest słuszna, ale obsługa naziemna to obsługa naziemna.
/8
Mateusz Pawlicki mistrz ceremonii pogrzebowej.
/8
Tomasz Komenda zmarł 21 lutego, został pochowany 26 lutego na cmentarzu przy ul. Kiełczowskiej we Wrocławiu.
/8
Tomasz Komenda miał świecki pogrzeb.
/8
Pomimo świeckiego pogrzebu, na grobie jest krzyż.
/8
Coraz więcej ludzi decyduje się na świecki pochówek. Mistrz ceremonii prowadzi takie uroczystości.
/8
Tomasz Komenda spoczął we Wrocławiu.