Moja sąsiadka obchodziła 90 urodziny. Postanowiłam jej pogratulować, ale kiedy weszłam do jej domu, rozpłakałam się…

Tydzień temu moja sąsiadka skończyła 90 lat. Nie byliśmy szczególnie ze sobą zżyci, ale mimo to utrzymywaliśmy przyjacielskie stosunki.

Czasami zatrzymywałem się na werandzie jej domu, żeby porozmawiać i zamienić kilka zdań.

Od pierwszych minut komunikacji było jasne, że Ekaterina Timofeevna była inteligentną, dobrze wychowaną kobietą o głębokich, mądrych oczach, za którymi kryły się lata doświadczenia i prawdopodobnie wiele historii.Któregoś dnia mimochodem wspomniała, że ​​wkrótce będzie obchodzić swoją rocznicę, i to nie byle jaką, ale 90-tą – datę, która sama w sobie brzmi uroczyście. Oczywiście nikt mnie nie zaprosił na tę uroczystość. W tym wieku rzadko odbywają się hałaśliwe uczty. Stwierdziłam jednak, że tego dnia po prostu nie mogę przejść obojętnie. Narodziło się we mnie uczucie: zdecydowanie muszę wejść i pogratulować jej. Kupiłam mały, schludny tort z kremowymi różyczkami – niezbyt krzykliwy, ale nadal świąteczny. Wiedziała, że ​​Ekaterina Timofeevna mieszkała sama – jej mąż zmarł dawno temu, a jej dzieci rozproszyły się po różnych miastach. Postanowiłem więc wpaść trochę później, uznając, że najpierw może świętować z rodziną, ponieważ w naszych rozmowach tęsknie wspominała, że ​​rzadko widuje swoje dzieci.

Kiedy w końcu podszedłem do jej domu i zapukałem, otworzył się przede mną zupełnie inny obraz. W domu unosił się zapach wypieków i bogatych zup – zapach, który od razu przywołuje wspomnienia domu i ciepła. Mieszkanie było nieskazitelnie posprzątane, jakby przygotowywało się na przyjęcie gości, a sama Ekaterina Timofeevna siedziała spokojnie na krześle, jakby zatopiona w myślach. Oglądała telewizję, ale w jej spojrzeniu było widać głębokie zmęczenie i oczekiwanie. „Prawdopodobnie dzieci już wyszły” – pomyślałam, chociaż na ulicy nie było żadnych samochodów ani śladów niedawnej obecności kogokolwiek innego. Widząc mnie, jej twarz natychmiast rozjaśniła się jasnym uśmiechem, jakby czekała na długo oczekiwanego gościa. Zauważyłem błysk w jej oczach i nie były to tylko łzy radości – pryskał w nich smutek, przeszywający i uporczywy. W tym momencie zdałem sobie sprawę: byłem pierwszym, który przyszedł jej pogratulować w tym ważnym dniu.

Ogarnął mnie smutek. Wiedziałem, że muszę zostać. Z odświętnie nakrytego stołu, z pięknymi serwetkami i starannie ułożonymi naczyniami, jasno wynikało, że spodziewa się większej liczby gości. Pewnie już od rana miała nadzieję usłyszeć pukanie do drzwi, telefony, śmiech dzieci i wnuków, którzy mieli z nią dzielić ten dzień. Długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy, a każda historia, każde słowo przepełnione było cichym, ale głębokim smutkiem. Przy kubku gorącej herbaty dowiedziałam się najgorszej rzeczy – żadne z jej dzieci nie zadzwoniło ani nie przypomniało swojej matce w jej rocznicę.

W powietrzu unosił się ciężar, którego nie potrafiła rozproszyć ani ciepło rozmów, ani smak domowego jedzenia. Ekaterina Timofeevna nie okazywała tego, ale czułem, jak bardzo starała się powstrzymać łzy. Jej oczy błyszczały z bólu, a dłonie złożone na kolanach drżały od emocji, których nie pozwoliła sobie wyrzucić.

Tej nocy długo nie mogłam spać. W jej głowie krążyło jedno pytanie: co może być ważniejsze dla jej dzieci niż pogratulować matce 90. urodzin? Jak można być tak pochłoniętym biznesem, że zapomina się o Tym, który dał ci życie?

Pamiętaj o swoich rodzicach. Odwiedzaj ich częściej, dzwoń, przychodź. Nie potrzebują drogich prezentów ani wystawnych wakacji – potrzebują Twojej uwagi. Ponieważ zawsze na Ciebie czekają, nawet jeśli o tym milczą.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *