Młodzi chłopcy z zamożnych rodzin świętowali urodziny jednej ze swoich firm. Zabawa z czasem opadła, ale temperatura rosła z każdą godziną. No cóż, gdzie byłoby bez przygód i żartów?
Minęło ponad 4 godziny, a oni postanowili jakoś urozmaicić wakacje i jeden z nich powiedział:
-Ludzie! Założę się, że teraz pierwsza dziewczyna, która tu przyjdzie, podejdzie do mnie, przytuli i pocałuje.
Wowka zaśmiał się:
- Tak, prowadzisz! A co jeśli ona mnie pocałuje? A może przyjdzie mężczyzna? Czy on też cię pocałuje?
-Pokłóćmy się. Albo jesteś słaby? Czym będziemy się martwić?
Jedna z moich koleżanek wpadła na zabójczy pomysł: kto przegra zakład, będzie musiał zabrać jakiegoś włóczęgę lub żebraka, położyć ją do łóżka i zrobić całemu zdjęcie. Albo chociaż zrób zdjęcie nagiej kobiety.
Wszystkim spodobał się ten pomysł. Kłócący się byli pewni siebie, a alkohol wszystkich podniecał. Zaczęli nawet oferować zakłady.
Drzwi się otworzyły i pojawiła się dziewczyna. Wszyscy zamarli, a ona podeszła prosto do Stasia, przytuliła go i dała głośnego całusa w policzek. Ludzie oklaskiwali. To prawda, że szybko stało się jasne, że jest przyjaciółką Stasika i zaprosił ją, aby do nich dołączyła. Vova próbowała sprzeciwić się, ale chłopaków już to nie obchodziło:
-Stary! Zakład to zakład! Przygotuj się na spotkanie!Następnego dnia przyjaciele zaczęli przygotowywać Vovkę na spotkanie: przynieśli różne stare rzeczy — starą podartą kurtkę, dżinsy nieznanego koloru o rozmiar za duże, znoszone tenisówki. Trzeba było dopasować wybranego, inaczej by się na to nie nabrał i nigdzie z nim nie poszedł. Aby wynająć pokój w tanim hotelu, dołożyli trochę pieniędzy i kupili butelkę najtańszej wódki, żeby mieć czym oczarować panią. Niedaleko tej okolicy stał stary dom, obecnie opuszczony, a przed rewolucją, jak mówią, była tu karczma, potem kursy robotnicze i chłopskie, nawet biblioteka, a później różne urzędy. Ale przez ponad 10 lat nikt nie potrzebował tego budynku, a wybrali go wszelkiego rodzaju włóczędzy i wędrowcy.
„No dobrze” – przekonywał siebie chłopiec, stojąc obok tego domu, ubrany zgodnie ze scenariuszem – „ale sprawdzę, wtedy przypomnę sobie tę wyprawę i się pośmieję”.
Nieśmiało otworzył chwiejne drzwi, wszedł bokiem i zamarł w miejscu. W dużej sali, której prawie wszystkie okna były zasłonięte sklejką i deskami, przebywało 15-10 osób. Pośrodku stała żelazna beczka, w której palił się ogień. Wokół niej mężczyźni, których wieku nie dało się zrozumieć, leżeli i grzewali się na podartych materacach i pudłach. W oddali wesoła grupka piła jakąś zimną wodę, podjadała jedzenie zebrane ze śmietników. Nikomu to nie przeszkadzało. Ktoś spał pod ścianą. Zapach był specyficzny, śmierdziało brudnymi ciałami i resztkami.
-Jak możesz tak żyć? „Ale oni nie myli się prawdopodobnie od 100 lat” – przemknęło przez myśl świeżo upieczonemu żebrakowi – „musimy zadbać o nasze stopy, zanim zauważą”.Ale przypomniałem sobie moich przyjaciół, którzy czekali na ulicy. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Vovka zaczęła rozglądać się za obiektem do sfotografowania, ale byli tu głównie mężczyźni. W ciemnym kącie Władimir zauważył babcię siedzącą na pudełku. Trudno było określić jej wiek: brudny płaszcz, znoszone buty, na głowie coś, co było kiedyś kapeluszem, spod którego wystawały czerwonoszare włosy. Przyszedł. Kobieta stała się ostrożna:
-Nowy facet, czy co? No cóż, wejdź. Skąd jesteś?
Co zaskakujące, jej głos nie wydawał się stary.
-No cóż, wyszło tak. Mieszkanie zapisała mi babcia, chciałam je sprzedać, ale pośrednicy mnie oszukali. Zostałem bez pieniędzy i mieszkania. Wędruję już od trzech miesięcy.
-Chyba chcesz zjeść? Weź to.
Podała mu ciasto.
-Nie, dziękuję. Niedawno jadłem. Zostało jeszcze trochę pieniędzy.
-Jestem tu od dawna. Tu jest normalnie, nikt Ci nie przeszkadza, masz dach nad głową.
-Gdzie się myjesz?
-Niedaleko jest dworzec autobusowy, tam myję twarz w toalecie. Ale ochrona goni.
Przemówienie babci było nielokalne, charakterystycznie gekala, najwyraźniej była Ukrainką.
Facet zaproponował:
-Mam trochę pieniędzy. Chodźmy do hotelu, to niedaleko, umyjemy się i odpoczniemy. Nie myśl tak o niczym, nie będę cię dręczyć.
Najwyraźniej kobieta postanowiła zaufać nieznajomemu, a on miał życzliwe oczy. A ja naprawdę chciałam wziąć prysznic!
Para pokuśtykała w stronę taniego hotelu, obserwatorzy podążali za nimi z daleka, dyskretnie pokazując Vovce kciuki do góry i chichocząc.
W pokoju ciocia zajrzała do łazienki i zapytała:
-Mogę iść pierwszy?
-Bez problemu.
Zdjęła szmaty, kapelusz i perukę, a uwodziciel otworzył usta ze zdziwienia: przed nim stała młoda, ładna dziewczyna, oczywiście zaniedbana, ale bardzo słodka. Zanurkowała do wanny. Wowa pomyślała. Teraz jest najlepszy moment na zrobienie zdjęcia, ale moja ręka nie podniosła się. Dziewczyna jest wystarczająco zła, nie wygląda na zawodowego włóczęgę. Władimir wyjął telefon, ale nie po to, żeby zrobić zdjęcie dziewczynie, ale napisał SMS-a do swoich przyjaciół, prosząc ich o zakup małej odzieży damskiej i szybkie pozostawienie jej pod drzwiami pokoju. Chłopakom udało się zdążyć na czas, bo nieznajomy pluskał się bardzo długo. Kiedy weszła do pokoju, Wowka znów zamarła: owinięta starym ręcznikiem, z mokrymi czarnymi włosami na ramionach, wyglądała jak nimfa.Chłopak także szybko się umył (a raczej udawał, że to robi). Usiedli, napili się herbaty i rozpoczęła się długa rozmowa.
-Nazywam się Wołodia, inaczej nawet się nie przedstawiłem.
-A ja jestem Oksana, albo ty możesz, Ksana, Ksanka.
-Co się stało? Nie jesteś z naszej okolicy, prawda?
-Tak, pochodzę z Ukrainy, a dokładniej z Berdyczowa. Skończyłam studia pedagogiczne i bardzo chciałam pracować w szkole z dziećmi, ale mnie nie zatrudnili. Nauczamy teraz tylko po ukraińsku, ale ukończyłem szkołę rosyjską, a na studiach uczono nas po rosyjsku. Nie ma pracy. Mama i tata są starzy, potrzebują pomocy. Jedna z koleżanek pochwaliła się, jak wspaniale było dla niej dostać pracę jako guwernantka w Twoim mieście i podała numer telefonu agencji rekrutacyjnej. Długo się nad tym zastanawiałem, ale w końcu zdecydowałem i zadzwoniłem. Z drugiej strony cieszyli się, że mam wykształcenie pedagogiczne i mówili, że taka kadra jest bardzo potrzebna.
Krótko mówiąc, Oksana przyjechała. Od razu się zaniepokoiła, że agencja mieści się w starym budynku mieszkalnym, a zamiast szyldu wisiała tekturka z nazwą. Wtedy rozpętało się piekło. Zabrali jej paszport i inne rzeczy i siłą zabrali ją do jakiegoś mieszkania. Było tam już około 5 dziewcząt. Wieczorem przebrano je w prowokacyjne stroje, jakaś kobieta pomalowała je ze skrzydełkami na oczach, jaskrawymi cieniami i czerwonymi ustami. Doprowadzono ich do sedna, a raczej na tor. Samochody klientów stały już zaparkowane w pobliżu autostrady. Zdrowi mężczyźni stali na obwodzie i strzegli dziewcząt. W pewnym momencie Xance udało się odwrócić uwagę jednego z nich i uciekła. Jednak w obcym mieście, bez paszportu, pieniędzy i innych rzeczy, miała dwie możliwości – albo wrócić, albo dołączyć do bezdomnych. Wędruje już prawie 5 miesięcy.
Vova zapytała o perukę, roześmiała się:
-Znalazłem to w śmieciach razem z kapeluszem. Jest tam cieplej, kamuflaż jest dobry, nikt Ci nie przeszkadza. Ale nie jestem zniechęcony. Świat nie jest pozbawiony dobrych ludzi. Spotkałem cię tutaj.
Kiedy para opuściła hotel, przyjaciele byli zdumieni metamorfozą żebraczki.
Wołodia przywiózł Oksanę do domu i opowiedział jej historię. Rodzice przyjęli dziewczynkę ciepło, zwłaszcza ojciec. Pracował jako zastępca prokuratora, więc zaalarmował swoich śledczych. Fikcyjną firmę rekrutacyjną rozwiązano i postawiono przed sądem, a kilka innych podobnych firm zostało przejętych.
Podczas gdy Oksana zajmowała się papierkową robotą, co jest powolnym procesem, dziewczyna mieszkała na daczy z matką Wołodii: pomagała przy łóżkach, przy sprzątaniu i przyrządzała prawdziwy barszcz ukraiński, który mężczyźni tak uwielbiali.
Czas odlecieć. Chłopaki stali w recepcji i milczeli, ze spuszczonymi oczami. Oksana zapytała cicho:
-Zadzwonisz?
-Porozmawiamy na Skype.
Recepcjonistka przypomniała:
-Dziewczyno, daj mi swój paszport. A może zmieniłeś zdanie na temat latania?
Wowka wypuścił radośnie:
-Tak, zmieniła zdanie.
Wróciliśmy do daczy i rodzice nie wydawali się zaskoczeni. Mama się roześmiała:
-Zaczynałem się martwić, że przegapisz swoje szczęście. Ale jesteś świetny!
Miesiąc później odbył się ślub. Chodzili po nim wszyscy przyjaciele, którzy wymieniali chytre spojrzenia na Wołodkę:-No cóż, Vovan! Może pokłócimy się o coś innego?
Spodziewano się odpowiedzi:
-Nie, naprawdę. Jakoś na własną rękę.
Zgadza się. Ale gdyby nie ten zakład, nigdy nie spotkałby swojej Ksany!