Mały, wąski pasek papieru w moich dłoniach zadrżał i upadł na wyłożoną kafelkami podłogę w łazience. Nie, to niemożliwe. To jest jakiś błąd. Był to trzeci z rzędu test, który pokazał dwie prostopadłe linie, które miały niesamowitą władzę nad wszystkimi kobietami na Ziemi.
Nadia usiadła na brzegu wanny i próbowała zebrać myśli. Nie było sensu zaprzeczać oczywistościom. Od jakichś dziesięciu dni rano źle się czuła, miała niechęć do jedzenia i, co najważniejsze, luki w kobiecym kalendarzu.
Niedawno, zaledwie kilka miesięcy temu, nie tak wyobrażała sobie taką scenę z wiadomością o jej ciąży. W snach uroczyście wręczyła Victorowi cenny test w podłużnym pudełku prezentowym. A on, nie wierząc w swoje szczęście, okręcił ją po pokoju w rytm walca, a ona radośnie śmiała się z jego wyrazistych wybryków. Zupełnie jak w kadrze jakiegoś wspaniałego filmu romantycznego.
Vitya… Przyzwyczaiła się już do myśli, że to jej narzeczony, jedyny na całe życie, wyobrażała sobie, jakie będą mieli wspaniałe dzieci. Najstarszy to oczywiście chłopiec. Inteligentny ponad swój wiek, ciemnowłosy i szarych oczach ojca. I najmłodsza córka, ulubienica wszystkich, wesoła ćwierkanka z twarzą przypominającą lalkę i uroczymi lokami.