Tak minęły kolejne dwa długie lata, w typowym cyklu „dom – praca – instytut – dom”. Obroniła swoją pracę magisterską, podejmując nie jakiś abstrakt, ale całkowicie zastosowany temat związany z fabryką. W tym czasie nowy serwisant zdążył już już zadomowić się w sklepach, a kierownictwo odeszło od wieloletniej niechęci i Verka, zgodnie z obietnicami, została szefową sklepu. Tak udany, że nawet regionalna gazeta opublikowała na drugiej stronie esej o niej, o jej trudnym losie i tak naturalnym awansie, dzięki jej pracy.
Potem zaczęła żyć wyłącznie pracą, mając jedno hobby — gotowanie. Jestem uzależniona od szukania rzadkich i skomplikowanych przepisów kulinarnych. A jeśli udało mi się znaleźć odpowiednie składniki, gotowałam z przyjemnością. Nie przejmując się tym, że nie ma z kim dzielić radości jedzenia własnych kulinarnych arcydzieł. Udało się jakoś bez powszechnego uznania. Chyba, że skontaktowałem się z byłą kierowniczką warsztatu, a obecnie emerytką Niną Evstafievną, prosząc o radę dotyczącą pracy. Jednocześnie częstował ją albo wyszukanymi ciastami, albo dziwaczną sałatką, co było niespotykane w tych stronach.