Późnym letnim wieczorem na obrzeżach małej wioski było bardzo cicho, tylko lekki wietrzyk kołysał drzewami. Szelest słychać było wszędzie, pieścił uszy i pozwalał zanurzyć się w marzeniach. Jednak nagle ciszę przerwał przejeżdżający samochód. Był przepiękny, z daleka widać było, że jest drogi. Mieszkańcy wsi ze zdziwieniem patrzyli na pomysł niemieckiego przemysłu samochodowego. Nawet nie wyobrażając sobie, kto mógłby zajrzeć do tak zapomnianego miejsca. Za cenę tego samochodu można było kupić połowę wsi. Nigdy wcześniej w tych stronach nie pojawiła się tak bogata technologia. Samochód zatrzymał się w pobliżu starego domu, wysiadł chudy, ale bardzo wysoki mężczyzna i od razu poszedł na podwórze. Jego pojawienie się zaskoczyło mieszkańców, a jeszcze bardziej zszokowało. W jednej chwili całe jej życie przeleciało przed oczami mieszkającej w tym domu kobiety i jej dzieci.
Na skraju tej wioski stał chwiejny dom; od razu było jasne, że nikt tam nie był od dłuższego czasu. Całe podwórko porosło trawą i wszelkiego rodzaju chwastami, a sam budynek był już w opłakanym stanie. Budynek ewidentnie wymagał remontu lub rozbiórki, gdyż naprawa wydawała się niemożliwa. Wyczerpana kobieta była zajęta warzywami w pobliżu grządek. Ma na imię Oksana i przez całe życie musiała samotnie wychowywać swoje dzieci. Jej mąż Aleksander zniknął dawno temu, jakieś dziesięć lat temu. Kiedyś poszedł do pracy w Moskwie i nie wrócił, z mężczyzną też się nie skontaktował.
Żona i dzieci nie wiedziały, co się z nim dzieje. Oczywiście złożyła skargę do organów ścigania w nadziei, że go odnajdzie. Policja nie znalazła żadnych informacji, stwierdziła jedynie, że często zdarza się to pracownikom migrującym. Być może zaczął pić lub znalazł inną kobietę i zaczął nowe życie. Ale tak czy inaczej, nasi funkcjonariusze organów ścigania nawet nie mieli zamiaru zająć się tą sprawą.