Kiedyś w naszej wiosce mieszkały dwie siostry bliźniaczki. Były ciche, skromne, niektóre nie znały sióstr i nawet myślały, że jest tam tylko jedna dziewczyna, dopóki nie zobaczył ich razem. Marina urodziła je późno i nie powiedziała od kogo. Ta sytuacja jest dziwna. Miała już trójkę dzieci. Wszyscy synowie są już dorośli, a ona naprawdę chciała mieć dziewczynkę! Synowie odeszli, mąż zmarł, a kilka lat później urodziła. Mówiono, że nie są to córki, ale wnuczki; podobno jeden z synów urodził się poza związkiem małżeńskim. Matka dziewcząt, kochanka jednego z jej synów, porzuciła je w szpitalu położniczym, więc zostały oddane Marinie, w końcu to jej własna krew. Zapisała je dla siebie. Generalnie cała historia jest mroczna.
Podczas pogrzebu pięknych bliźniaków starzec włożył im do ust zawiniątko. Co stało się później…
Tak to zwykle bywa z bliźniakami – jedna jest cicha i spokojna, a druga wybucha jak torpeda, tutaj jednak obie dziewczynki były ciche i skromne. Może oczywiście Marina wychowała je w ten sposób, ale wydaje się, że Polina i Arina naprawdę takie były. A w szkole było cicho jak woda, dobrze się uczyli, ale nauczyciele nie mogli ich zmusić, żeby odpowiadali głośno i wyraźnie przy tablicy. Siostry oczywiście nie chodziły na żadne tańce, dyskoteki ani przyjęcia, lecz pozostały w domu. Czytaliśmy książki i czasami zajmowaliśmy się rękodziełem.
Tak minął czas. Teraz szkoła się skończyła. Marina zmarła — była dość stara, ale to nie dodało dziewczynom odwagi. Starsi bracia prawie nie mieli z nimi kontaktu – nie mogli wybaczyć, że ich matka zdradziła ojca i związała się z kimś innym. A ponieważ ludzie zgrzeszyli przeciwko braciom przez pojawienie się sióstr, rozgniewali się na nich jeszcze bardziej.
Polina i Arina zaczęły sobie radzić razem, ale taka swoboda, o której wielu marzy, w ich wieku w żaden sposób nie wpłynęła na ich charakter. Tak jak poprzednio, byli skryti, spokojni i nietowarzyscy.
Obydwoje pracowali w wiejskim sklepie. Marinie udało się je tam zainstalować za życia. Naturalnie jeden pracuje na zmiany przez dwa dni, a drugi przez dwa dni. I to dobrze dla właściciela sklepu – nie musi co dwa dni przeliczać ani audytować – bliźniacy nie zawiodą się. A jeśli komuś przez nieporozumienie zabraknie, to i tak zapłaci z ogólnej kieszeni.
W ten sposób, jeśli jedna siostra idzie do pracy, druga siedzi w domu, i odwrotnie. Marina od dzieciństwa uczyła je również ubierać się tak samo.
- Dlaczego to robisz, chcesz podkreślić swoją indywidualność? — powiedzieli jej.
- Jaką mają osobowość, skoro są jak dwa groszki w strąku? Wierzcie lub nie, ale sam nie wiem, która to Polina, a która Arina. Co pasuje jednemu, pasuje drugiemu. – odpowiedziała Marina. A było łatwiej, gdy szłam do miasta na zakupy, albo gdy przychodził jarmark. Nie trzeba było ciągnąć obu córek, a na biletach można było zaoszczędzić. Kiedy jeden pasował, kupowali też drugi. Bez zmartwień, bez problemów.
Po odejściu matki siostry nadal ubierały się tak samo. Może naprawdę im się to podobało, a może była to po prostu kwestia przyzwyczajenia. Są ludzie, którzy nie lubią niczego zmieniać. Kiedy kupują meble, tam gdzie je stawiają, tam zostają, a nawet gdy przeprowadzają się do nowego mieszkania lub domu, ustawiają je tam w ten sam sposób. Podobnie siostry. Czasami wydawało się, że są nie tylko spokojni i skromni, ale wręcz apatyczni i smutni. Bóg dał im wszystko, urodę i zdrowie, ale zapomniał dodać radości. Nawet w pracy żadne z nich nigdy do nikogo się nie uśmiechało. Czasami tak cicho powie, ile potrzeba pieniędzy, że ludzie pytają ponownie. We wsi nazywano je dwiema amebami, nie widać ich ani nie słychać, cóż, to na pewno ameby.
I pewnego dnia to właśnie ich podobieństwo najwyraźniej zrobiło im okrutny żart. Co tam było i jak było z nimi, tak naprawdę nikt nie wie — siostry zachowywały się tajemniczo, z nikim nie rozmawiały, nie przyjaźniły się z nikim, aż w pewnym momencie to zabrały i umarły. Może coś zjedli, może coś wypili.
Jak się dowiedziałeś? Przyszły do sklepu, był zamknięty, ale i tak wiedziały, że siostry pracowały jako sprzedawczynie, a wszyscy we wsi też wiedzieli, gdzie mieszkają. Jakie to naprawdę ma znaczenie, czy któreś z nich będzie musiało pracować, czy zaspało, czy zachorowało? W przypadku bliźniaków wszystko dzieje się jednocześnie. No cóż, chodźmy poszukać, a oni wciąż leżą ciepło w swoich łóżkach w domu.
Przyszedł sanitariusz, obejrzał, zmarli – powiedział. Ktoś wspomniał o sekcji zwłok, więc jaki rodzaj sekcji zwłok jest we wsi? Gdzie to zrobić? Zabierz to do kostnicy, a potem z powrotem i kto za to zapłaci? Więc teraz zostaną pochowani na koszt rady wsi. Być może mają jakieś oszczędności, ale kto o tym teraz powie? Nie komunikowaliśmy się z naszymi braćmi; nasza matka była w grobie przez długi czas. Sekcja zwłok nie przywróci ich do życia, ale jakie znaczenie ma to, na co umarli? Żyli jak ameby i umierali w ten sam sposób. Raz na zawsze.
Zaczęli przygotowywać się do pochówku. Choć nie mieli przyjaciół, niektórzy wracali z pracy na pogrzeb: szef, sąsiedzi, koledzy z klasy, ci, którzy zostali we wsi.
I nagle z lasu wychodzi starzec. Nikt nie wie, kim jest i skąd pochodzi. Na wsiach cmentarz znajduje się zawsze przy lesie. Starzec jest kudłaty, ma brodę, ale cały siwy. Opiera się na kiju i utyka.
Podszedł i spojrzał