Makar Iwanowicz, zgarbiony, stał w miejscowym kościele i trzymał w rękach dwie świece na pamiątkę swojej duszy. Jego usta cicho szeptały modlitwę, a po rozpalonej twarzy spłynęły łzy. „Makar Iwanowicz” – Styopka, pracujący w cerkwi, cicho zawołał do niego: „Współczuję ci żalu”. Po krótkim wahaniu zainteresował się: „Po co dwie świece do odpoczynku?” „Jedna dla Katiuszy, mojej wnuczki” – odpowiedział dziadek niemal szeptem. — A drugi jest dla mnie.
„Ale ty wciąż żyjesz…” – zapytał ponownie Stepan. „Nadal żyjesz, ale tylko na razie”. Wszystko może się zmienić w każdej chwili. – Do widzenia – powiedział gorzko Dziadek Makar i ruszył w stronę wyjścia. Jutro jest pogrzeb mojej wnuczki. Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia… Makar w rozpaczy całkowicie opuścił ręce. Jedyną bliską mu osobą, jaka mu pozostała, była szesnastoletnia wnuczka Katiusza. A teraz jej też nie ma. Stracił wszystkich. Jego żona Sophia zmarła dziesięć lat temu na atak serca. Podążając za nią, jej syn Grisha miał wypadek. Ciąg dalszy w filmie.