Małżeństwo mojego brata sypało się od kilku miesięcy. Któregoś dnia wybrałam się z bratową na zakupy do centrum handlowego. Chciałam, żeby się rozerwała, przestała myśleć o kłopotach.
– Wiesz, Monika, Paweł wciąż się z nią spotyka. Czuję to – pożaliła się, kiedy usiadłyśmy na ławce.
Już drugi raz próbowała mnie skłonić do rozmowy
Liczyła na to, że wiem coś więcej. Rzeczywiście. Wiedziałam prawie wszystko o zdradzie Pawła. Bliski kolega mojego męża, z którym Paweł pracuje, opowiadał, że mój brat nadal spotyka się z Kamilą.
Przyszła do ich firmy rok wcześniej. Podobno uwiodła Pawła w czasie jakiejś zakrapianej imprezy firmowej. Mój brat ma słabą głowę, jak dziecko dał się wyprowadzić z lokalu, poszedł do niej, a potem się zadurzył. Czy to była miłość? Trudno powiedzieć. Ona szybko awansowała i została Pawła przełożoną…
– Nie, niemożliwe. Znam Pawła. Przecież mówił, że to był tylko chwilowy flirt, zauroczenie, że już z nią skończył. Nie kłamałby. Odbiło mu, ale to już przeszłość, zresztą wiesz jak kocha dziewczynki – próbowałam wmówić bratowej, że jej podejrzenia są bezpodstawne.
– Dziewczynki kocha, ale mnie… – Renata zawiesiła głos.
– Daj spokój. Przecież jesteście dopiero pięć lat po ślubie, na kryzys za wcześnie! – bardzo chciałam wszystko obrócić w żart i roześmiałam się sztucznie.
– Przecież widzę, że mnie unika. Ale jak będzie chciał rozwodu, to ja tego nie przeżyję – nagle urwała, wstała i odeszła bez słowa pożegnania.
Wystraszyłam się
Kiedyś, jeszcze przed ślubem, mówiła, że Pawła kocha do szaleństwa. Spytałam, co to znaczy, a ona całkiem serio odpowiedziała, że gdyby ją kiedykolwiek zostawił, załamałaby się. Była pewna, że kiedyś tak się stanie. Mówiąc to, miała w oczach przerażenie i straszny smutek, jakby naprawdę zobaczyła swoją tragiczną przyszłość… Nastraszyła mnie wtedy nie na żarty.
– Nie, niemożliwe. Znam Pawła. Przecież mówił, że to był tylko chwilowy flirt, zauroczenie, że już z nią skończył. Nie kłamałby. Odbiło mu, ale to już przeszłość, zresztą wiesz jak kocha dziewczynki – próbowałam wmówić bratowej, że jej podejrzenia są bezpodstawne.
– Dziewczynki kocha, ale mnie… – Renata zawiesiła głos.
– Daj spokój. Przecież jesteście dopiero pięć lat po ślubie, na kryzys za wcześnie! – bardzo chciałam wszystko obrócić w żart i roześmiałam się sztucznie.
– Przecież widzę, że mnie unika. Ale jak będzie chciał rozwodu, to ja tego nie przeżyję – nagle urwała, wstała i odeszła bez słowa pożegnania.
Wystraszyłam się
Kiedyś, jeszcze przed ślubem, mówiła, że Pawła kocha do szaleństwa. Spytałam, co to znaczy, a ona całkiem serio odpowiedziała, że gdyby ją kiedykolwiek zostawił, załamałaby się. Była pewna, że kiedyś tak się stanie. Mówiąc to, miała w oczach przerażenie i straszny smutek, jakby naprawdę zobaczyła swoją tragiczną przyszłość… Nastraszyła mnie wtedy nie na żarty.
Na szczęście zaraz potem pobrali się, a Paweł szczerze kochał Renatę. Teraz jednak, kiedy słuchałam jej słów wypowiadanych z taką śmiertelną powagą, bałam się, że rzeczywiście mogłaby ciężko przeżyć rozstanie.
W firmie męża szukano szefa nowego działu
Nie miałam już nastroju na dalsze łażenie po sklepach. Współczułam bratowej, bo sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Jeśli nawet Paweł chciał zerwać z tą lalą, nie zrobiłby tego ze względu na karierę. Mój brat miał bardzo dobrą pracę. Zarabiał sporo. Wystarczało na spłacanie kredytu, samochód, egzotyczne wakacje dla dzieciaków, fajne ciuchy, dobre jedzenie, rozrywki… Co miesiąc mógł odłożyć przyzwoity grosz. No i do tego sypiał ze swoją szefową. Taki bonus…
„Muszę go jakoś powstrzymać przed zrobieniem głupstwa” – myślałam przez całą drogę do domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania, zaczęłam raz po raz wybierać numer komórki brata, ale nie odbierał. Udało mi się go złapać następnego dnia rano:– Hej, braciszku. Miałbyś chwilkę czasu, żeby pogadać? Na przykład dzisiaj?
– To coś pilnego? Mów, w czym rzecz. Mam strasznie mało czasu… – Paweł z wyraźną niechęcią odnosił się do ewentualnego spotkania.
– Wiesz, wolałabym pogadać oko w oko.
– Jeśli chcesz rozmawiać o moim życiu osobistym, to daruj sobie. Jestem dużym chłopcem, siostra, i nie potrzebuję doradców. Naprawdę.
Nastąpiła chwila ciszy…
– No, wiesz… – A więc jednak chcesz mnie sprowadzać na właściwą drogę, tak? No to nie chcę się z tobą spotykać. Trzymaj się, Ala.
Wiedziałam już, że rozmową nic nie wskóram. Trzeba było wymyślić jakiś inny sposób, żeby ocalić rodzinę mojego brata. Kombinowałam na wszelkie sposoby, ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy, aż w końcu zwierzyłam się Zośce, koleżance z pracy, o której dziewczyny mówiły, że potrafi znaleźć lekarstwo na każdą dolegliwość.