Pamięć ludzka to strasznie dziwne zjawisko. Jakieś dawno zapomniane obrazy nagle wracają do człowieka z taką ostrością, jakby wydarzyły się wczoraj, a nie wiele lat temu.Sama nie wiem, dlaczego niedawno pomyślałam o tamtym chłopaku, który podrywał mnie w miejskiej bibliotece. Przygotowywałam się wtedy do egzaminu na III roku studiów i ślęczałam nad książkami. W tamtych czasach niektóre podręczniki były trudne do zdobycia i dostępne tylko w bibliotece, więc w kółko tam przesiadywałam.
Pewnego dnia usiadł obok mnie chłopak, na którego nie zwróciłam specjalnej uwagi. Pilnie robiłam notatki z jakiegoś opasłego dzieła, spoglądając co jakiś czas na zegarek. Byłam umówiona ze swoim ukochanym, a miałam jeszcze kilka długich rozdziałów do przejrzenia. Mój długopis śmigał po papierze, a chłopak wyglądał, jakby nie bardzo wiedział, co robić. Wstawał co jakiś czas po nową gazetę z tych wystawionych na półkach do czytania i przeglądał ją od niechcenia, właściwie nie zatrzymując się na żadnym artykule. Trochę mi przeszkadzał, kursując pomiędzy stolikiem a regałem.
„Czeka na kogoś czy co?” – pomyślałam i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że i owszem, czeka. Na mnie. Co chwila bowiem zerkał w moją stronę. Zupełnie nie byłam nim zainteresowana, więc trochę złośliwie udawałam, że nie widzę jego spojrzeń. A kiedy oddałam książkę i wyszłam z sali, od razu podszedł i zapytał, czy pójdę z nim na kawę.
Odmówiłam, mówiąc zgodnie z prawdą, że jestem umówiona. Dostrzegłam zawód malujący się na jego twarzy. To nie była pierwsza ani ostatnia sytuacja, w której ktoś obcy zaprosił mnie na kawę. Byli nawet tacy, którzy zaczynali od kwiatów. Dlaczego więc właśnie tamten chłopak tak bardzo utkwił mi w pamięci, że myślałam o nim potem wiele razy?
Już kilka minut po tym, jak dałam mu kosza i witałam się z ukochanym, przebiegło mi przez głowę, że trochę szkoda… Bo gdybym nie była umówiona, to kto wie, co mogłoby się zdarzyć? Ale byłam zbyt lojalna wobec partnera, aby go wystawić do wiatru… Ten związek rozpadł się zresztą kilka tygodni później. Może więc już wtedy czułam, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni? Niestety, nie znałam nawet imienia nieznajomego, nie mówiąc o jego numerze telefonu. Dzisiaj byłaby może szansa znalezienia go przez Facebooka, ale wtedy nikt nawet nie słyszał o telefonie komórkowym, a co dopiero o internecie.
https://polki.pl/po-godzinach/z-zycia-wziete,wyrzucilam-ciezarna-corke-z-domu-bo-splamila-moje-dobre-imie-gdy-zrozumialam-blad-na-zadoscuczynienie-bylo-za-pozno,4261,wideo.htmlChodziłam do tej biblioteki jeszcze przez parę miesięcy i za każdym razem miałam nadzieję, że znowu spotkam tamtego chłopaka, jednak tak się nie stało. Pewne szanse zdarzają się tylko raz. Od tamtej pory minęło ćwierć wieku. Moje życie tak się ułożyło, że w pewnym momencie zostałam sama. Kiedy rozwiodłam się z mężem, nie myślałam o poszukiwaniu kolejnego partnera. Pochłaniała mnie praca i wychowywanie córki, która wtedy chodziła jeszcze do podstawówki. A potem to już się chyba przyzwyczaiłam do mojej samotności, bo jakoś mi nie ciążyła. Dopóki Kamila nie skończyła studiów i nie wyprowadziła się z domu.