Nie opuszczał mnie. Był ze mną.
Przychodził, wychodził, zostawał na noc, wtedy kochał mnie do rana, wymyślnie, powoli, dokładnie. Pisał, telefonował i chyba wtedy właśnie uwierzyłam, że chce mnie naprawdę poznać, a nie tylko wymarzyć fałszywie.
Przyniósł któregoś dnia swoje wiersze, a wśród nich jeden dla mnie, za ten czas spędzony wspólnie, który nigdy nie będzie przeszłym, tak powiedział.
Czytałam wielekroć: «Pisz. Tnij papier, pióro napełniaj i pisz. Czas to jest dystans między słowem, co trwa ponad wiek, a człowiekiem, którego w ruinę obraca. Grek wymyślił litery, nadając im lot, śpiewność i magię. Rzymianin tępym toporem długo ociosywał frazę, abyś ty dziś lekką ręką usunął ich w świat cieni (…) Nie odchodź, jak tamci. Dopraszam się łaski. Przypisany do ciebie jak krata do więźnia. To więcej niż miłość, nagły atak pragnienia i więcej niż z okna biblioteki widzieć w oddali pełne morze, żagiel».
Przy zdaniu: «nie odchodź, jak tamci», drżałam. Zawsze w tym miejscu.
Nie odejdę, nie odejdę, bo to jest miłość – myślałam – ale taka, która nigdy do tej pory się we mnie nie zdarzyła. To uczucie wolne od niepokojów, niepotrzebnych wyrzutów, drżeń. Jest pełną akceptacją, przyzwoleniem, wiarą, że jesteśmy dla siebie, nawet gdy nas nie ma, jest tęsknotą, która nie zżera, przyjaźnią, na którą można liczyć, wstydem, jaki został wyeliminowany, podziwem obopólnym, metafizyką, która pozwala nam milczeć i nie odczuwać lęku przed milczeniem. Jest także uczuciem, jakiego w ogóle być nie może między kobietą a mężczyzną, a jedynie między Osobą a Osobą. Jesteśmy względem siebie wyzwoleni z płci, jak dwie dusze w przestrzeni, choć czasami bardzo pragniemy płeć sobie przywrócić, bez obawy jednak, że coś może się między nami zniszczyć i zagubić. Jeżeli się ranimy – to tylko symbolicznie.
Mogłabym przecież – myślałam – kochać się w obcym łóżku z innym chłopcem i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Mogłabym o tym powiedzieć i to nie w sposób, w który przyznawałabym się do winy. Niektóre nasze pragnienia są tylko nasze – to znaczy moje i jego z osobna – i mamy prawo dawać im przyzwolenie. Nieraz w taki sposób rozmawialiśmy. Nasze szczęście polegało chyba na tym, że nie próbowaliśmy uzyskać od siebie cnót, jakich w nas nie było, a jedynie hodowaliśmy te, które istniały.
Podczas któregoś z kolejnych wyjazdów nie spędzaliśmy czasu tylko we dwójkę. Odwiedziliśmy przyjaciół Marka. Było dobrze. Ciepło. Radośnie. Tylko pod koniec tego wieczoru Marek się gdzieś zawieruszył w momencie, gdy opuszczaliśmy jedno mieszkanie, by dalszą część wieczoru spędzić w innym. Nie pojechałam. Odłączyłam się od grupy i wróciłam do hotelu. Marka nie było przez całą noc. Niepokoiłam się i ten niepokój próbowałam zabić analizowaniem jego zachowanie, milczenie, spojrzenia.
Zjawił się na drugi dzień w miejscu, o którym wiedział, że może mnie spotkać. Miał wystraszone oczy. Drżał, przepraszał mnie, całował po rękach, po włosach.
– Wybacz – mówił – po prostu wypiłem o jednego drinka za dużo.
Przyglądałam mu się badawczo.
– Marku – powiedziałam – nie kłam, mnie nie musisz oszukiwać. Nie wyglądasz jak ktoś, kto wypił za dużo. Wyglądasz jak ktoś przerażony nagłym szczęściem, z którym nie wie, co zrobić.
Milczał.
– Czy to był Darek? – zapytałam.
– Nie. Mariusz. To był Mariusz.
Nie znałam Mariusza.
Nie byłam ani wściekła, ani zawiedziona. Przytulając go rozumiałam, że właściwie cały czas oczekiwałam czegoś, co wejdzie pomiędzy, a będzie czymś bardziej namiętnym i mroczniejszym od nas. Czy pomyślałam o Darku? Nie. O nikim konkretnym, mimo że zapytałam o niego.
A więc, Mariusz… «Nie odchodź, jak tamci» – zadźwięczało znów w mojej głowie. Mariusz. Mariusz i Marek.
– On jest piękny – powiedział Marek – po prostu piękny, sama się przekonasz.
(…)
Marta Fox, «Trójkąt równoboczny».
«Gorączka». Atłasowa i drapieżna. Pełna egzotycznych smaków, kolorów i zapachów. O tym, co rozpala nasze pragnienia, pożądaniu, miłosnych grach, pokusach, podszewce związków, uwodzeniu i zwodzeniu. Żądzy, obsesjach i perwersji. Zdradach i namiętności. Miłości, która nie zważa na nic, ani na nikogo.
Różne poetyki i temperamenty, świetni pisarze. Opowieści zmysłowo szeptane i wykrzyczane.