Gdy nadeszło lato, Inga z mamą pojechały na plażę. Mama jest nauczycielką, ma długie wakacje, przez cały rok Galinę Siergiejewnę dręczyło to, że nie poświęcała córce wystarczającej ilości czasu. Cały swój wolny czas poświęca studentom, zwłaszcza dziewiątym, i oni przystępują do egzaminów. Nie potrafią pisać półstronicowych esejów, wszyscy są przyklejeni do telefonów komórkowych i zapominają, jak się pisze listy.
Niedawno Kolka Samarin zapytała, jak napisać literę h, Galina Siergiejewna mimowolnie chwyciła róg tablicy, aby utrzymać się na nogach. Ale cały ten gang nadal potrzebuje certyfikatu, a jeśli nie, Inga zapytała kiedyś. Nie, nie rozumiem.
- Mamo, jeśli nie dasz im świadectw, to ich po prostu wyrzucisz.
„Wtedy ich rodzice coś mi zrobią…” Galina chwilę się zastanowiła, po czym machnęła ręką, jednym słowem, resztki pójdą bocznymi uliczkami.
Inga była wtedy mała i to zdanie zrobiło na niej wrażenie, wyobraziła sobie ponure, ciemne kosmyki, które alejkami zbliżały się do ich domu, by rozerwać ją i jej matkę na kawałki. Już mi nie dręczyła, wieczorem wypiła gorące kakao, pościeliła łóżko i z rezygnacją zasnęła, podczas gdy mama po raz tysięczny sprawdzała jej szkolne zeszyty.
Ale poczucie winy nie zniknęło i Galina letnie miesiące poświęciła Indze.
Nigdy nie starczało im pieniędzy na długą podróż, więc rozrywka była prosta, ale sprawiała obojgu nie mniej radości. Mogli zabrać ze sobą kanapki i butelkę lemoniady i pojechać do odległych krajów, czyli gdzieś za miasto. I idź nieznaną drogą wijącą się pomiędzy kanapami pól, idź, aż zmęczą ci się nogi i zapragniesz odpocząć. Albo w parku miejskim jeździli na przejażdżki. Inga była dużo odważniejsza od swojej mamy, więc na zwykłych karuzelach zamknęła oczy i przygryzła wargę, żeby nie pisnąć. Nie zabrakło też filmów i spokojnych spacerów labiryntami starych uliczek oraz długich wieczorów, podczas których na loggii przesiadywaliśmy dopiero o północy.
A mama nauczyła Ingę rozróżniać konstelacje na niebie. A plaża, jak mogłoby być inaczej, turyści rzadko odwiedzali ich małe miasteczko Wołgi, a władze ciągle nie sięgały po plażę. Dlatego tu i ówdzie wśród piasku rosła trawa, trawa szatni, niegdyś jasnoniebieska, teraz była zardzewiała i obskurna, a ścieżka prowadząca do zła nadal zagrażała życiu. Koza z…